Free

Eksperyment

Text
Mark as finished
Font:Smaller АаLarger Aa

– Jak sądzisz – mówił p. Jan – co za tajemnice odkryłaby nam taka świeżo zjawiona dusza, gdyby się zapytać: skąd przychodzisz?

– A nuż by – odparł lekarz – dusza odpowiedziała na to zgoła cynicznie i trywialnie?

– Nie sądzę – odpowiedział na to p. Jan z najwyższą powagą. – Tylko kłopot jest taki: nie mam dziecka własnego, a o cudze do takich doświadczeń trudno.

– Jak to, chciałbyś własne dziecko…?

– A jakże inaczej?

– No, to widzę, Pan Bóg dobrze zrobił, nie dając ci dziecka…

Klonowscy, choć już czwarty rok byli po ślubie, nie doczekali się dotychczas potomstwa. Dopiero w piątym roku narodziło im się dziecko, chłopiec, który potem wyrósł na ładne stworzenie, ale w pierwszej chwili swego pobytu na naszej planecie wyglądał nieco poczwarnie; był czerwony jak burak, pomarszczony, o twarzy pokrzywionej żałośnie: słowem mało nęcący.

Matka bardzo cierpiała, wydając go na świat – i przez cztery noce bezsenne była bliską śmierci. Na koniec usłyszała krzyk nowo narodzonej istoty – i wkrótce o wszystkich cierpieniach zapomniała, uszczęśliwiona widokiem dziecka. Skoro tylko dziecko należycie obmyto i oporządzono, skoro je nakarmiła po raz pierwszy – w słodkim ukojeniu usnęła, rozmarzona i pełna szczęśliwości.

Spała tak pięć godzin. Nawet akuszerka5 znajdowała się przez ten czas w innym pokoju.

Cóż zrobił p. Jan? Nie bez wyrzutów sumienia – opowiadał sam to wszystko, co zaszło od chwili, kiedy matka usnęła. Jak wyżeł, mówiąc po prostu, czyhał na tę chwilę – i, nazwijmy rzecz po imieniu, ukradł własne dziecko – i, okrywszy je jakimś pledem, potajemnie zaniósł do swego gabinetu, przy czym drzwi zamknął na klucz. Pokój był niezbyt obszerny, miał szyby fioletowe, osłonięte bladożółtą firanką; mebli było tu niewiele: parę foteli, stolik trójnożny, maleńka szafka, zawierająca jakichś trzydzieści parę tomów książek z dziedziny hipnozy oraz przedmioty rozmaite, używane przy eksperymentach. Było ledwie po południu, gdy p. Jan, z drżeniem i niepokojem (bądź co bądź – własne dziecko) posadził małe, czerwone niedołężne stworzenie na fotelu – i rozpoczął swoje czarnoksięskie praktyki.

Spojrzenie jego na małą bezimienną i pozbawioną woli istotę podziałało jak piorun; dziecko zesztywniało, usnęło i zapadło naraz w stan najgłębszej katalepsji.

Wówczas hipnotyzer rzekł:

– Słuchaj, duszo nieznana, co do ciebie mówię, a przede wszystkim witaj mi, gościu nasz, na tej ziemi – oto hołd ci składam, wielka i święta tajemnico. Czy rozumiesz mowę moją? Jeżeli jej nie rozumiesz, ześrodkuj całą swą energię i stań się istotą mówiącą…

Z natężeniem najwyższym wolę swoją zogniskował w medium. Przyglądał się twarzy uśpionego. Nie było to już dziecko, był to raczej młodzieniec nadanielskiej piękności; było w tej twarzy coś nieziemskiego; z jego oczu przeglądała taka głębia mądrości, że p. Jan zadrżał z trwogi i szacunku zarazem. Czekał z niepokojem.

Medium otworzyło naraz usta, cudownie pąsowe – i zaczęło wydawać jakieś dźwięki. Były to dźwięki niezrozumiałe, ale niezmiernie śpiewne, jakiś język nieznany, raczej muzyka przedziwna, kołysząca do upojenia. Jednocześnie z tą muzyką – dokoła medium – zaczęły błyskać światła wielobarwne, naprzód iskry, potem smugi, potem cała gama kolorów; medium spoczywało w aureoli barw, które zarazem rozlewały dokoła zapach aromatyczny; przy czym barwy nabierały powoli plastyki i zmieniały się w cudowne, złote, czerwone, lazurowe kwiaty dziwnych, niewidzianych nigdy na ziemi kształtów.

Hipnotyzer był olśniony, chociaż nic tego zjawiska nie rozumiał.

– Duchu z nieznanych sfer! Jeżeli możesz, wytłumacz mi te cuda!

Melodia cichła powoli i wydawała się coraz dalsza i dalsza, zaś kwiaty barwne blakły i mglały na powietrzu; aromaty zniknęły. Na koniec wszystko umilkło i zniknęło: w gabinecie stało się, rzekłbyś, ciemno i głucho. Na fotelu leżało uśpione dziecko o twarzy młodzieńca, ale pierwotna jego piękność zniknęła; owszem, rysy medium były teraz surowe i ostre, jakby przechodziły rodzaj męki. P. Jan lękał się, żeby samemu z roli hipnotyzera nie przejść do stanu medium, znajdował się wobec zjawisk tak niespodziewanych, że lada chwila – czuł – jego władza rozkazodawcza osłabnie. Więc zaczął teraz niejako sam siebie hipnotyzować, aby nie ulec przemocy tego nieznanego ducha. Opanował siebie.

5akuszerka – położna. [przypis edytorski]