Miał więc teraz bogacz to, czego chciał, zawrócił do domu i zaczął się namyślać, czego by też żądać.
Gdy się tak namyślał, popuścił cugle8, a koń zaczął tak skakać, że ciągle przerywał mu myśli i nie mógł ich zebrać żadną miarą.
Poklepał tedy9 konia po szyi i rzecze:
– Uspokójże się, koniku! —
Ale koń zaczął znowu skakać do góry.
Bogacz zniecierpliwił się, a gdy koń stanął dęba, zawołał:
– Bodajeś10 kark skręcił!
Zaledwie wymówił te słowa, bęc! spada na ziemię, koń się przewraca martwy i ani drgnie!
Tak zostało spełnione pierwsze jego życzenie. Że jednak skąpym był z natury, nie chciał przeto zostawić siodła na drodze; odciął popręgi11, przewiązał siodło przez plecy i pieszo poszedł do domu.
„Zostały się jeszcze dwa życzenia” – myślał sobie i tym się pocieszał.
Gdy tak wolno brnie po piasku, a słońce pali, bo już było południe, zrobiło mu się strasznie gorąco; siodło uwierało go w plecy, a przy tym dotąd jeszcze nie zdecydował się na wybranie sobie życzeń.
„Gdybym nawet zażądał wszystkich bogactw i skarbów tego świata – mówił sam do siebie – to i tak brakowało by tego i owego, to wiem na pewno; ale muszę wyspekulować, ażeby mi już nic nigdy nie brakło!
Wtedy westchnął i rzecze:
„Ba, gdybym był chłopem bawarskim12, który by także mógł wyrazić trojakie życzenia, to umiałbym sobie poradzić, bo naprzód zażądałbym dużo piwa, a po wtóre13 tyle, ile zdołałbym wypić, a po trzecie jeszcze jedną beczkę piwa w dodatku”!
Niekiedy przychodziło mu na myśl, że już wie, czego żądać, ale potem wydało mu się to jednak za małym i za nikłym.
Ale oto pomyślał sobie, jak to teraz jest dobrze jego żonie. Siedzi sobie w domu w chłodnej izbie i rozkoszuje się chłodem.