Free

Niedowiarek

Text
Mark as finished
Font:Smaller АаLarger Aa

– To usłyszycie drugi raz… Nie zawadzi.

– Słowo Boże – rozpoczął pisarz – jest jako światły chleb, który się nigdy nie przyje…

– Oj, nie przyje, nie!

– Cicho tam!

– Tak samo, jak manna niebieska…

– Nie jak placek owsiany…

– Cit!

– Słuchajcie!

– A kto je będzie słuchał nieśpiący – ciągnął pisarz – tego uszy staną otwarte na wszelkie słowa mówiące i pisane. I stanie mu się we łbie jasno, mówił ksiądz pleban…

– To już wiemy!

– I… pozna wszelkie arkana wiary naszej przenajświętszej i będzie jako on filozofus, który okiełznał emanacyę…

– O czemże wy gadacie? – szarpnął go Jędrek za rękaw.

Pisarz, zbity z tropu tak niesłychaną uwagą, chrząknął raz, chrząknął drugi raz, wreszcie wychylił duszkiem stojącą przed nim szklankę.

– Bieda jest, bo jest! – począł, ocierając usta.

– Tak mówcie! – wrzasło paru – co tam filozofy!…

– A wiecie, skąd się bierze?

– Ba! Kadukby ta odgadł… Przyszła i jest psiapara.

– A co gadał ksiądz pleban?

Wszyscy się zastanowili.

– No, co gadał? Powiedzcie… – szepnął Tomek.

Pisarz potoczył dokoła okiem filozofa, „który okiełznał emanacyę”…

– Grzech jest w narodzie! – huknął. – Grzech jest i nic więcej…

– A bieda kany się podziała? – wtrącił Jędrek żałośnie z końca stołu.

Pisarz ku niemu oczy gniewnie obrócił.

– Bieda jest w grzechu, a grzech w biedzie! Rozumiesz teraz?

A gdy wszyscy milczeli, podniósł głos i tak prawił:

– Ksiądz pleban dokumentnie wyłożył, o co się rozchodzi. Nie idzie – prawi – o tych, co się zabawią w karczmie, albo w Kółku. Bo co biedny człek ma w niedzielę robić?

– Hej! – potaknęli.

– Ino o tych idzie, co pod dzwonnicę nie zajrzą, a dom Boży obchodzą z daleka… Ci to heretycy, niedowiarki – prawił – co niedzielę świętują w chałupie, wymijają ućciwych ludzi, do spowiedzi nie idą, jak rok długi, ba ino grzeszą i grzeszą… Oni to rozumu uczą się z pism djabelskich i bezbożnych książek, oni to djabłu zaprzedali swą duszę na wieczne zatracenie.

Tu odsapnął pan pisarz i wychylił szklankę.

Potem otarł pot z czoła, na którem żyłami wypisane stało kaznodziejstwo.

– Jest tu między wami kto taki, co widział te bezbożne pisma?

Milczenie.

– Chwała Bogu! Sprawiedliwość nie odeszła z narodu… Was to Bóg karze za tych zaprzedanych; cała wieś cierpi za jednego…

– Za Cyrka! – szepnął Tomek.

– Za Cyrka! – powtórzył pisarz i zaraz dodał: – Dwa tygodnie słonka nie widać. Paniezus zasłonił swoje oblicze przed nami…

Other books by this author