Read the book: «Gargantua i Pantagruel», page 14

Font:

Rozdział pięćdziesiąty szósty. Jakie było odzienie braci i sióstr telemickich

Zrazu po założeniu klasztoru damy ubierały się wedle swej chęci i rozumienia. Później ustanowiono z ich własnej woli następujący sposób ubrania: nosiły pludry szkarłatnego albo granatowego koloru, spadające na trzy palce niżej kolana; kraj zaś obramiony był pięknymi wycinaniami i haftami. Podwiązki były koloru naramienników i obejmowały nogę nad i pod kolanem. Trzewiki, pończochy i pantofelki z karmazynowego albo fiołkowego aksamitu, wycinane w misterne ząbki.

Na koszulę wdziewały nadobną baskijską kieckę z pięknej materii jedwabnej, na nią zaś spódnicę z tafty białej, czerwonej, cisawej, szarej etc. Na wierzch kaftan z lamy srebrnej zahaftowanej czystym złotem, ściegiem wypukło dzierganym albo (wedle tego, jak im się zdało i jaka była pogoda) z satyny, adamaszku, aksamitu; pomarańczowy, brązowy, zielony, popielaty, siwy, jasnożółty, karmazynowy, biały, złotolity, ze srebrnej lamy, z haftu, stosownie do uroczystości. Suknie były, wedle pory roku, ze złotogłowiu lamowanego srebrem, z czerwonej satyny okładanej złotym haftem, z tafty niebieskiej, białej, czarnej, brązowej albo z szerszy jedwabnej, z jedwabnego kamiotu, ze srebrnej lamy, z ciągnionego złota, aksamitu albo satyny dzianej złotem w przeróżne desenie.

Niekiedy w lecie nosiły miast sukien piękne marlotki ozdobione jak powyżej albo jakieś mauretańskie opończe z aksamitu fiołkowego, dzianego złotem, na srebrnej kanetyli, albo ze złotymi sznurami, naszywanymi pięknymi perłami indyjskimi. A zawsze do tego nadobny pióropusz, odpowiedni do barwy rękawów, suto zdobiony błyszczkami ze złota. W zimie suknie z tafty kolorowanej jak powyżej, podbitej rysiem, gronostajem, kalabryjską kuną, sobolem i innym kosztownym futrem. Różańce, pierścienie, łańcuchy, sprzączki wysadzane były drogimi kamieniami, karbunkułami, rubinami, diamentami, szafirami, szmaragdami, turkusami, granatami, agatami, berylami, perłami. Strój głowy stosował się do pory. W zimie modą francuską. Na wiosnę hiszpańską. W lecie toskańską. Z wyjątkiem niedziel i świąt, w które stroiły się z francuska, jako że strój ten bardziej jest obyczajny i więcej przystojny godności matroniej.

Mężczyźni odziewali się wedle swojej mody: dołem pludry z etaminy, ze szkarłatnej, granatowej, białej lub czarnej szerszy; kamizelka aksamitna takichże samych albo zbliżonych kolorów; haftowane i zdobione wedle ich pomysłu. Kaftan ze złotogłowiu, ze srebrnej lamy, z aksamitu, satyny, adamaszku, z tafty w takichże samych kolorach, odpowiednio zahaftowany i ozdobiony. Przypinki jedwabne takichże kolorów; sprzączki złote pięknie emaliowane. Płaszczyk równie kosztowny jak u pań. Pas jedwabny koloru kaftana: u każdego piękna szpada przy boku; rękojeść złocona, pochwa aksamitna koloru pludrów, koniec złoty misternie wyrobiony. Na głowie białe pióra, wdzięcznie okraszone złotymi błyszczkami, obwieszone na końcu rubinami, szmaragdami etc.

Taka zaś zgodność była między mężczyznami a damami, iż każdego dnia odziani byli jednakim kształtem. I aby temu nie chybić, byli na to przeznaczeni osobni kawalerowie, aby oznajmić co rano mężczyznom, jaki ubiór damy chciały przywdziać na ten dzień. Wszystko bowiem tam się działo wedle życzenia dam287. Zasię nie myślcie, iż oni tracili wiele czasu na owo schludne odzienie i bogate stroiki: szatni chowali strój tak dobrze przysposobiony na każde rano, pokojowe zaś tak dobrze były wyćwiczone, iż w jednej chwili damy były ubrane od stóp do głowy. I aby większą jeszcze zapewnić dogodność w staraniu o owe stroje, opodal telemskiego lasu znajdowało się wielkie domostwo, długie na pół mili, jasne i dobrze urządzone: tam mieszkali złotnicy, jubilerzy, hafciarki, krawcy, szmuklerzy i tkacze i tam każdy pracował nad swym rękodziełem: a wszystko dla onych telemskich mnichów i mniszeczek. A materii dla nich dostarczał imć Namykletns, który corocznie przysyłał siedem okrętów z Wysp Perłowych i Kannibalskich, naładowanych sztabami złota, surowym jedwabiem, perłami i kamieniami. Skoro zaś perły obumierały z czasem i traciły przyrodzoną białość, wówczas odnawiali je sztuką, dając je połknąć jakiemu nadobnemu kogutkowi, jak się daje sokołom czyszczące lekarstwo.

Rozdział pięćdziesiąty siódmy. Jak był ustanowiony sposób życia telemitów

Całe ich życie było ustanowione nie wedle praw, statutów lub reguł, jeno wedle wolnej woli i własnego uznania. Wstawali z łoża, kiedy im się zdało; pili, jedli, pracowali, spali, kiedy im przyszła ochota. Nikt ich nie budził, nikt ich nie niewolił do picia ani jedzenia, ani do jakiejkolwiek innej rzeczy. Tak postanowił Garguntua. W ich regule była tylko jedna zasada:

Czyń, co się podoba,

albowiem ludzie wolni, zacnej przyrody, dobrze wykształceni, przestający w uczciwej kompanii, z własnej natury już czerpią podnietę i instynkt, który ich zawsze popycha do godnych uczynków, a odciąga od złego: który to instynkt nazywają honorem. Zasię gdy kto ich ujarzmi i przygniecie szpetną niewolą i musem, wówczas ową szlachetną żądzę, mocą której dążyli wprost do cnoty, obracają ku zrzuceniu i przełamaniu tego jarzma niewoli. Zawsze bowiem dążymy do rzeczy zabronionych i pragniemy tego, czego nam odmówiono.

Ta swoboda wytworzyła we wszystkich szlachetne współzawodnictwo, aby uczynić to, co jednemu mogłoby być miłe. Jeśli powiedział który lub która: „Pijmy”, wszyscy pili. Jeśli powiedział: „Grajmy”, wszyscy grali. Jeśli powiedział: „Wyjdźmy na przechadzkę w pole”, wszyscy szli. Jeśli chodziło o łowy lub wypróbowanie sokoła, wówczas damy dosiadały pięknych mierzynków, mając konia na zmianę pod ręką, na dłoni zaś, misternie przybranej rękawiczką, każda miała albo krogulca, albo kobuza, albo srokosza; a mężczyźni dzierżyli inne ptaki.

Tak wspaniale byli wykształceni, iż nie było między nimi mężczyzny ani kobiety, którzy by nie umieli czytać, pisać, śpiewać, grać na harmonijnych instrumentach, mówić pięciu lub sześciu językami i w nich układać tak pieśni, jak i oracji prozą. Nigdy nie widziano kawalerów tak dwornych, rycerskich, zręcznych pieszo i na koniu, bardziej krzepkich, zwinnych, lepiej władających wszelką bronią niż oni. Nigdy nie oglądano pań bardziej schludnych, lubych, mniej kapryśnych, zgrabniejszych do robót, do igły, do wszelkiego poczciwego i godnego dzieła niewieściego niż one. Dla tej przyczyny, kiedy przyszedł czas, iż który, albo na życzenie rodziców, albo dla innej przyczyny, chciał wyjść na świat z tego klasztoru, zabierał z sobą jedną z tych pań, tę której poświęcił służby; i wchodzili z sobą w małżeństwo. I jeżeli żyli z sobą w Telemie w poczciwości i przyjaźni, jeszcze lepiej płużyło im to w małżeństwie: i miłowali się do końca dni swoich jako pierwszego dnia po ślubie.

Nie mogę poniechać opisania wam jednej zagadki, którą przy zakładaniu fundamentów klasztoru znaleziono wyrytą na wielkiej płycie brązowej. A była jak następuje.

Rozdział pięćdziesiąty ósmy. Zagadka znaleziona w fundamentach klasztoru telemitów288

 
Biedne ludziska, swe troski ostawcie,
Pokrzepcie serca y uszu nastawcie.
Jeśli lza289 wierzyć iest nam, iż w potrzebie
Z ruchu ciał, które wędruią po niebie
Mocen duch ludzki doyść iest wiedzy takiey,
By zgoła wróżyć przyszłych rzeczy znaki;
Abo ieżeli, przez boską potęgę,
Można zaglądać w przyszłych losów xięgę,
(Iako gadaią) y przez ich koleie
Lat odlegleyszych przeznać bieg y dzieie,
Mówię wam, którzy słuchać mię raczycie,
Iże tey zimy ieszcze obaczycie,
Lub wcześniey, iako, w tym tu oto kraiu,
Przydą dziwnego ludzie obyczaiu.
Fąfle na spokóy bliźniego zażarci,
Którzy, w dzień iasny zaczną nayotwarciey
Podburzać ludzi nieiednakiey miary
Y srogie waśnie zażegną y swary.
A kto chciał będzie im wierzyć na słowo
(Ba, co bądź z tego wypaść by gotowo),
Przyda ze sobą w niepokoie pewne
Y przyiacioły y naybliższe krewne.
Iuż syn zuchwały za grzech sobie nie ma
Przeciwko oćcu połyskać oczyma;
Nawiętsi nawet, w wielgości zrodzeni,
Od swych poddanych będą uciśnieni;
Y cześć na statku wsparta y powadze
Straci naonczas wszelką moc y władzę:
Ci bowiem rzeką, iż snadnym290 obrotem
Każdy ma w górę iść y spadać potem.
Y w onej rzeczy tyle będzie kłótni,
Swaru, niezgody, tyle bałamutni,
Że w żadnych dzieiach, by nabarziej dziwnych,
Tyle nie naydziesz rzeczy wręcz przeciwnych.
Wówczas nieieden dzielny człek, niechcący,
Z młodzieńczey buty y krwi zbyt gorącey,
Iż nazbyt szeptom ich powolnym będzie,
Pomrze za młodu a żywota zbędzie.
Y nikt poniechać tey pracy nie zdole,
Ieśli raz ruszył pod tym godłem w pole,
Aż nie napełni y niebios, y ziemi
Gwałty y swary, y krzyki srogiemi.
Wówczas powagi zażyie nie mnieyszey
Człowiek bezecny co y nayzacnieyszy:
Bowiem za głosem wszytcy pódą oney
Ciżby mózgowczey y nienauczoney,
W którey w opacznym y szkodnym obłędzie
Cham co nagrubszy obran iest za sędzię.
Obłęd to (mówię) y wiem też racyię:
Nie bowiem wprzódziey to zło się wyżyie,
Nie wprzódziey ziemię od się oswobodzi,
Aż wielkie nurty w ogromney powodzi
Wystąpią nagle y srogie szermierze
Wśród walki woda spławi y zabierze:
Y słusznie; bowiem upite złą chwałą
Serce ich w walce pardonu nie dało,
By nawet stadku bydlątek bez winy,
Lecz owo z nerwu y kiszek gadziny
Czynili owi nie bogom ofiarę,
Lecz dla swych bliźnych udrękę y karę.
Tedy pozwalam wam zgadnąć w tej mierze,
Iaki kształt wszelka istota przybierze
I zali pośród tych swarów y znoju
Ta kula zazna by trochy spokoiu.
Którym nayhoyniey dary swoie lube
Sypnęła, knować ci będą iey zgubę,
Y w wszelki sposób umyślą bez chyby
Odrzeć ią z swobód y zakować w dyby,
Aż biedna z swym się obróci kłopotem
Ieno ku temu, co tchnął ią żywotem.
A zaś, by losy te spełnić złowieszcze
Słońce nim zgaśnie, wiele wprzódziey jeszcze
Odejmie światło iey swego promienia
Barziej od nocy lub czasu zaćmienia.
Zaczem straciwszy wolności otuchy,
A z nieba łaskę y światła okruchy
Wnetki się przeto obróci w pustkowie.
Wszelako zanim stanie w tej żałobie,
Wprzód dozna ziemia czasu nieiakiego
Wstrząśnienia w szrubach barziej gwałtownego,
Niżeli Etna niegdy się miotała,
Gdy na Tytanów syna upadała;
Ani też więtsza padła na świat trwoga
Gdy się zatrzęsła Inaryna sroga
W czas, gdy zgniwawszy się Tyfey niebożę,
Najwiętsze góry precz pociskał w morze.
Tak będzie w godzin mało obrócona
W ciężką niedolę y tak doświadczona,
Iż ten, kto zgoła dzierżył ią w swey mocy,
Snadnie drugiego odda ią przemocy.
Tedy czas będzie niedaleczki prawie,
Co kres uczyni tey szpetney zabawie.
Bowiem te wody, swoją wilgną bronią
Wsze zapaśniki do ucieczki skłonią;
Iednako zanim każdy wstecz popędzi,
W powietrzu snadno uźrzeć można będzie
Wielgi żar ognia, co prażąc je blisko
W niwecz obróci wody y igrzysko.
Tedy gdy iuż się krąg dzieiów odmieni,
Wybrańcy będą radośnie skrzepieni,
Tak dobrem wszelkim jak i manną z nieba
Y za nagrodę w wszystko, co im trzeba
Zapomożeni. Inni zaś z wszytkiego
Odarci będą: z wyroku słusznego,
Aby, gdy waśnie iuż skończą się one,
Każdy to dostał, co mu przeznaczone.
Tak się skończyło. Ha, w iakieyż jest chwale
Ten, co do końca oparł się wytrwale!
 

Ukończywszy czytanie tej zagadki, Gargantua westchnął i rzekł do otaczających:

– Nie od dzisiaj to ludzie wyznający wiarę ewangeliczną cierpią prześladowanie. Ale błogosławiony ten, który się nie zgorszy i który nigdy nie przestanie dążyć do celu, co go Bóg za pośrednictwem swego ukochanego syna nam naznaczył i którzy nie dadzą się odciągnąć cielesnym pożądliwościom.

A mnich rzekł:

– Co mniemacie w waszym rozumieniu, iż ta zagadka ma wskazywać i oznaczać?

– Co? – rzekł Gargantua. – Cóż jeśli nie upadek i odbudowanie prawdy bożej.

– Na świętego Goderana – rzekł mnich – nie godzę się na ten wykład; to istny styl Merlina proroka: możecie podsuwać tu alegorii i znaczeń, ile wam się spodoba i mordować się nad tym z całym światem, ile zechcecie. Co do mnie, uważam iż nie ma w tym innego ukrytego sensu, jeno opis gry w piłkę w wielce zagmatwanych słowach. Owi niewolący ludzi to naczelnicy partii, którzy są zazwyczaj przyjaciółmi. A skoro dwie partie się rozegra, wychodzi z gry ten, który ją prowadził, a drugi wchodzi na jego miejsce. Rozsądza rzuty starszy, który orzeka, czy piłka przeszła nad czy pod linką. Owe wody to jest pot. Struny rakiet uczynione są z kiszek baranich albo koźlich. Machina okrągła to piłka albo pelota. Po grze wypoczywa się przy jasnym ogniu i zmienia koszulę. I biesiaduje się wesoło, ale weselej ci, którzy wygrali partię. I hulaj dusza!

Księga druga
Pantagruel291, król Spragnionych292. Historia przywrócona do swej pierwotnej osnowy, obejmująca jego przeraźliwe dzieła i uczynki, ułożona przez nieboszczyka mistrza Alkofrybasa, abstraktora piątej esencji
Dziesięciowiersz Mistrza Hugona Salela293 do autora tej książki

 
Jeśli, iż miesza pożytek z rozkoszą,
Skrybę nad inne chwalą i wynoszą,
Będziesz chwalony, ani wątpić o tem:
Bowiem misternym dowcipu obrotem,
W tej księdze, popod uciechą się mieści
Tyle pożytku i głębokiej treści,
Iż zda się, zjawił się Demokryt nowy,
I z światem igra uciesznymi słowy.
Prowadź swe dzieło, a na tym padole,
Lub w górnych sferach, siądziesz w wielkich kole.
 

Niech żyją wszyscy prawi pantagrueliści!


Przedmowa autora

Bardzo dostojni i waleczni rycerze, szlachetni panowie i inni, którzy chętnie bawicie się wszelaką poczciwą a ucieszną rzeczą: czytaliście niedawno, widzieli i przeznali wielkie i nieoszacowane chroniki przeraźliwego olbrzyma Gargantui294 i jako prawdziwie wierne owieczki uwierzyliście we wszystko, niby w tekst Biblii albo świętej Ewangelii. Ba, nieraz przytrafiło się wam mile spędzać czas z godnymi paniami i panienkami na powtarzaniu tych uciesznych opowiadań, skoro brakło wam inszej materii: za co należy się wam wielka pochwała i wiekuista pamięć. Takie bowiem było moje pragnienie, by każdy rzucił wszystkie sprawy, nie troskał się o swoje rzemiosło, zapomniał o własnych interesach, a jeno poświęcił się w zupełności, bez roztargnienia i przeszkody tym opowieściom, póki nie będzie umiał ich na pamięć; tak iż gdyby przypadkiem miała się zatracić sztuka drukarska lub gdyby wszystkie książki zaginęły, aby i wówczas każdy mógł je sumiennie i wiernie przekazać swoim dzieciom, następcom i żyjącym pokoleniom, wprost z ręki do ręki, jakoby jakąś religijną tajemnicę. Więcej bowiem jest owocu i soku w tych błazeństwach, niż o tym mniema gromada zapleśniałych nudziarzy, którzy twardszą mają mózgownicę na takie figielki niźli sam imć Rakiet295 z Instytutu.

Znałem siła możnych i znamienitych panów, którzy idąc na łowy na grubego zwierza, albo też mając puszczać sokoła, gdy zdarzyło się, iż zwierza nie napotkano w gąszczu albo też sokół zaczął kołować jak durny, pozwalając wymknąć się zdobyczy, byli bardzo strapieni, jak można się domyślić: tedy źródłem pokrzepienia i zapomnienia zgryzoty było im nie co insze, jeno odświeżanie sobie w pamięci nieocenionych czynów rzeczonego Gargantui.

Inni bywali po świecie (a nie są to żadne bajki), którzy będąc dotkliwie nękani bólem zębów i wydawszy całą swą majętność na doktorów bez żadnego skutku, znaleźli najsprawniejsze lekarstwo w tym, iż zawijali one kroniki w dwa czyste, dobrze ogrzane płócienka i przykładali je na bolące miejsce, synapizując je nieco proszkiem orybusu.

A co mam dopiero rzec o biednych francowatych i o podagrykach! Och, ileż razy patrzyliśmy na nich, gdy ich już dobrze wysmarowano i napojono maściami i twarz się im świeciła jako klamka w spiżarni i zęby trzęsły się jako klawisze organów albo klawicymbału, a z gardzieli toczyła się piana jako u kiernoza, którego psy opadły! Cóż wówczas czynili? Oto całą ich pociechą było posłuchać czytania jakiej stroniczki onej zacnej książki. I klęli się wówczas na sto fur starych diabłów, iż srogiej ulgi doznali przy owym czytaniu, gdy ich prażono w parnych szabaśnikach; zgoła jak niewiasty będące w boleściach rodzenia, kiedy im czytać żywot świętej Małgorzaty.

Czyż to nic nie znaczy? Znajdźcież mi książkę, w jakim bądź języku, jakiej bądź gałęzi i umiejętności, aby miała takie cnoty, własności i zalety, a postawię wam nieckę flaków. Nie, panowie, nie, nie ma takiej. Jest ona zgoła niemająca równej sobie, niedościgniona i niezrównana: podtrzymuję to twierdzenie aż do ognia exclusive296. A ci, którzy by chcieli twierdzić rzecz przeciwną, niech będą nazwani szalbierzami, zwodzicielami, oszustami i łgarzami. Prawda, iż znajdują się niejakie tajemne przymioty w jawnych książkach wysokiego lotu, w liczbie których mieści się Orland szalony297, Robert Diabeł, Wyrwidąb i Waligóra, Wilhelm bez trwogi, Hugon z Bordeaux, Montewil, Matabron298. Ale i tych nie można równać do książki, o której mówimy. I snadnie299 nieomylnym doświadczeniem objawiły się światu wielkie korzyści i użyteczność płynąca z rzeczonej kroniki Gargantuińakiej: więcej jej bowiem zbyli drukarze w dwa miesiące, niźli sprzedaje się Biblii w dziewięciu leciech300.

Tedy ja, wasz posłuszny niewolnik, pragnąc przymnożyć wam sposobów zabijania czasu, ofiaruję wam oto inną książkę tego samego chowu, jeno że nieco sprawiedliwszą i godniejszą wierzenia niż tamta. Nie sądźcie bowiem (jeśli nie chcecie popełnić świadomego błędu), iż ja mówię o niej jako Żydowie o księgach Zakonu. Nie urodziłem się pod taką planetą i nie zdarza mi się nigdy kłamać ani twierdzić rzeczy, która by była nieprawdziwa: agentes et consentientes, to znaczy: kto nie ma sumienia, ten nic nie ma; mówię o tym jako św. Jan w Apokalipsie, quod nidimus testamur. Mam bowiem mówić o straszliwych czynach i dziełach Pantagruela, którego byłem sługą i jurgieltnikiem, od czasu jak wyzwolono mnie z pazia aż do dziś, gdy za jego zezwoleniem przybyłem tu odwiedzić ojczyste strony, sławne z najpiękniejszych krów i dowiedzieć się co nieco, czy żywie jeszcze kto z mojej rodziny. Wszelako, aby zakończyć ten prolog: tak samo jak ja oddaję się stu tysiącom batalionów starych diabłów z duszą i ciałem, z flakami i bebechami, jeślim w tej historii zełgał bodaj jedno słowo; tak samo znów niech ogień św. Antoniego was spali, mór niech was wydusi, nosacizna, grypa niech was zeżrą, apopleksja niech was porazi, pryszcze osypią tak drobno jako sierść krowia i zaprawione żywym srebrem niechaj wam wnijdą do zadka, i niechbyście jako Sodoma i Gomora pogrążeni byli w siarce, ogniu i otchłani, jeśli nie uwierzycie pilnie we wszystko, co wam opowiem w niniejszej kronice.

Rozdział pierwszy. O pochodzeniu i starożytności rodu wielkiego Pantagruela

Nie będzie to rzeczą próżną ani zbyteczną (ile że czasu mamy pod dostatkiem) wspomnieć wam pierwsze źródło i kolebkę, z której urodził się dobry Pantagruel. Widzę bowiem, iż wszyscy godni historiografowie tak poczynali sobie w swoich chronikach, nie tylko Grekowie, Arabowie i poganie, ale także pisarze Świętego Pisma, jak jego wielebność święty Łukasz i święty Mateusz.

Należy wam tedy zważyć, iż na początku świata (to jest dosyć dawno, więcej niż czterdzieści razy po czterdzieści nocy, licząc na sposób starożytnych druidów301), nieco później niż Abel zginął z ręki brata Kaina, ziemia napojona krwią sprawiedliwego była jednego roku

 
Bardzo w wszelakie żyźnie obrodzona
Owoce, które rodzą się z jej łona,
 

a zwłaszcza w nieszpułki302, tak iż po wsze czasy nazwano ten rok rokiem nieszpułek, były bowiem tak duże, iż trzy wypełniały już cały koszyk. W tymże roku wynalezione zostały kalendy przez greckich układaczy kalendarzy. Miesiąc marzec przypadł w poście, a połowa kwietnia w maju. W październiku, jak mi się zdaje, albo też wrześniu (abym się zaś nie omylił, tego bowiem chcę się pilnie wystrzegać), przypadł tydzień tak wysławiany w rocznikach, który nazywają tygodniem trzech czwartków: było ich w nim trzy z przyczyny nieregularnych dni przestępnych, jako iż Słońce zboczyło co nieco jakoby debitoribus303 na lewo, a Księżyc zbakierował ze swej drogi więcej niż na pięć sążni i wyraźnie było widać trzęsienie się firmamentu. Takoż Plejada pośrednia, zostawiając towarzyszki, skręciła ku ekwinoktowi304, a gwiazda zwana Wenerą opuściła Pannę, kierując się ku Wadze: co jest rzeczą zaprawdę straszliwą i astrologowie daremnie łamią sobie głowy nad ową trudną i niezgłębioną materią. Jakoż mieliby tęgie zęby, gdyby im się ten orzech udało rozłupać.

Otóż, weźcie pod uwagę, iż cały świat chętnie pożywał one nieszpułki, były bowiem pięknej postaci i rozkoszne w smaku. Ale tak samo jak Noe, święty człowiek, któremu tyle winniśmy wdzięczności za to, iż nam zasadził winną latorośl, z której pochodzi ów nektaryczny, rozkoszny, cenny, niebiański, radosny i boski napój zwany winkiem, obłądził się pijąc go, ponieważ nie znał wielkiej jego cnoty i potęgi, tak samo mężczyźni i kobiety owego czasu zajadali z wielką lubością ten piękny i okazały owoc: ale bardzo różne przygodziły im się stąd zdarzenia. Wszyscy bowiem doznali potem bardzo strasznego wzdęcia ciała, ale nie wszyscy w tym samym miejscu. U jednych wzdymał się brzuch i stawał się wypukły niby wielka baryła; o których napisano: Ventrem omnipotentem305, a byli to sami poczciwi ludziska i szczere kompany. I z tego plemienia narodził się św. Bandzioch i św. Mięsopust.

Inni wzdymali się w ramionach i tak stawali się garbaci, iż nazywano ich góronoścami, jako że istne góry nosili na plecach: ten rodzaj jeszcze można spotkać po świecie, rozmaitej płci i stanu. I z tego plemienia narodził się Ezop, którego piękne czyny i rzeczenia posiadacie zebrane na piśmie.

Inni pęcznieli wzdłuż, w członku, który nazywa się pracownikiem natury: tak iż stawał się zadziwiająco długi, wielki, tłusty, gruby, czerstwy i grzebieniasty wedle starożytnej mody; i posługiwali się nim jak paskiem, okręcając go pięć albo sześć razy koło pasa. A kiedy się zdarzyło, że był w stanie odpowiedzialnym i z rozwiniętymi żaglami, myślelibyście wówczas o takim człowieku, że on składa się lancą, jakoby wstępując w szranki. Owo tych plemię się zatraciło wedle tego, co mówią białegłowy. Słychać bowiem jeno ich ustawny lament, że nie ma już owych tęgich, grubych etc. Znacie dalszy ciąg piosenki.

Inni pęcznieli w jądrach tak ogromnie, iż trzy napełniłyby łacno wiadro. Od tych pochodzą one zuchy z Lotaryngii, u których nigdy nie mieszczą się w saczku, jeno opadają w dół do pludrów.

Inni zasię porośli w nogi: patrząc na nich, rzekłbyś, że to żurawie albo flamingi, albo też ludzie chodzący na szczudłach. I nasze psujce papieru nazywają ich w gramatyce Iambus306.

Innym zasię tak wyrósł nos, iż zdawał się jakoby retorta do alembików; cały w kolorach, upstrzony w gruzełki, pomponiki, pulchny, czerwony, jakoby powleczony emalią, pączkujący i zahaftowany czerwonym ściegiem. Taki widzieliście u kanonika Pencaka i imćpana Kuternogi, medyka z Andziaru. Z którego to plemienia ludzie nieradzi pijali dekokty i ziółka, jeno wszyscy byli miłośnicy Bachusowego soczku.

Inni urośli w uszach i mieli tak wielkie, iż z jednego czynili sobie kaftan, pludry i opończę; drugim zasię okrywali się jakoby płaszczykiem hiszpańskim. I powiadają, że w Burbonie jeszcze żywie to pokolenie: stąd powiadają uszy burbońskie.

Inni wzrastali w całym ciele: i z tych właśnie poczęli się olbrzymi, a z nich Pantagruel.

 
A zaś pierwszym był Halbroth307,
Który spłodził Sarabrotha,
Który spłodził Faribrotha,
Który spłodził Hurtala, srogiego zupojada, władającego w czasie potopu,
Który spłodził Nemroda,
Który spłodził Atlasa, ten zaś dźwignął niebo na ramionach i uchronił je od upadku,
Który spłodził Goliata,
Który spłodził Morboysa,
Który spłodził Machurę,
Który spłodził Eryksa, wynalazcę gry w kości,
Który spłodził Tytusa,
Który spłodził Eriona,
Który spłodził Polyfema,
Który spłodził Kaka,
 

Ten zasię spłodził Etiona, który pierwszy nabawił się francy z tego, iż nie napił się w upalny dzień w lecie, jako zaświadcza Bartachin,

 
Który spłodził Encelada,
Który spłodził Ceja,
Który spłodził Typhosa,
Który spłodził Aloesa,
Który spłodził Otysa,
Który spłodził Egiona,
Który spłodził Briareusa mającego sto rąk,
Który spłodził Porphyriona,
Który spłodził Adamastora,
Który spłodził Anteusza,
Który spłodził Agatona,
Który spłodził Porusa, potykającego się z Aleksandrem Wielkim,
Który spłodził Arantasa,
Który spłodził Gabbarę, pierwszego wynalazcę napicia się do sytości,
Który spłodził Goliata z Sekundylii,
Który spłodził Offota, srogiego sączyciela z baryłki,
Który spłodził Artachesa,
Który spłodził Oromedona,
Który spłodził Gemmagoga, wynalazcę pantofli w szpic,
Który spłodził Syzyfa,
Który spłodził Tytanów, z których rodu począł się Herkules,
Który spłodził Eneja, bardzo doświadczonego w zdejmowaniu z rąk pęcherzy,
 

A znów ten spłodził Osiłka, który pobity został w boju przez Oliwiera, para Francji, kompaniona Rolandowego,

Ten zaś Osiłek spłodził Morgana, który pierwszy ze śmiertelnych grając w kości przywdział okulary,

Ten zaś spłodził Harmidera, o którym pisał Merlin Kokajus, ojca Ferragusowego,

A Ferragus spłodził Łapimuchę, który pierwszy wynalazł sztukę wędzenia ozorów wołowych w kominie, wprzódy bowiem solono je jak szynkę,

 
Zaś Łapimucha spłodził Boliworaksa,
Który zasię spłodził Longina,
Ten zaś spłodził Wesołka, który miał jajka z topoli, a kuśkę z jarzębiny,
Który spłodził Sianożreja,
Który spłodził Łykajwiatra,
Który spłodził Dmucha, pierwszego wynalazcę flaszki,
Który spłodził Mirangota,
Który spłodził Galarfa,
Który spłodził Falurdyna,
Który spłodził Sortybranta z Konirubrów,
Który spłodził Bucharta z Moniery,
 

A zaś ten spłodził Brujera, który był pobit przez Ogiera Duńczyka, para Francji,

 
Który spłodził Mabruna,
Który spłodził Tęgorypa,
Który spłodził Hakelbaka,
Który spłodził Ostrorypę,
Który spłodził Ostropytę,
Który spłodził Tęgospusta,
Który spłodził Gargantuę,
Który spłodził Pantagruela, mego pana.
 

Domyślam się, iż czytając ten ustęp, zdjęci jesteście bardzo słuszną wątpliwością. I pytacie, jak to możliwe, zważywszy, iż za czasu potopu wszyscy ludzie zginęli z wyjątkiem Noego i siedmiu osób, będących z nim w arce, w liczbie których nie mieści się wszelako ów Hurtal? Kwestia dobrze postawiona, ani słowa, i bardzo rzucająca się w oczy; ale odpowiedź też was zadowoli, albo też klepki musielibyście mieć bardzo kiepsko umocowane. A ponieważ nie żyłem w onym czasie, abym sam mógł to wam rozjaśnić wedle chęci, przytoczę wam autorytet uczonych masoreckich, szperaczy i wykładaczy świętych ksiąg hebrajskich, którzy twierdzą, iż w istocie ów Hurtal nie znajdował się w arce Noego (jakoż i nie byłby mógł do niej wleźć, będąc zbyt rozrosły), ale siedział na niej okrakiem, jedna noga po jednej, druga po drugiej stronie, jak dzieci na drewnianych konikach i jako wielki byk berneński, którego zabito w Marynianie, jeździł na wielkiej armacie niby na kobyle: urodne było to bydlątko i wesołe, ani słowa. I w ten sposób on, po Bogu, ocalił oną arkę od zagłady, wiosłował z niej bowiem nogami i piętą obracał, gdzie mu się zdało, jako się czyni sterem na okręcie. Ci, którzy byli wewnątrz, posyłali mu żywność przez komin, i to obficie, jako ludzie znajomi308 dobra, które im świadczył. I niekiedy parlamentowali z sobą, jako czyniła Ikaromenippa z Jowiszem, wedle świadectwa Lucjana. Zrozumieliście jak należy? Zaczem golnijcie spory łyk bez wody. A jeśli nie wierzycie, sami sobie przypiszcie następstwa.

287.zgodność była między mężczyznami a damami (…) wedle życzenia dam – Cały ten ustęp brzmi bardzo pociesznie w zestawieniu z różnymi odezwaniami się brata Jana w kwestii płci pięknej. [przypis tłumacza]
288.Zagadka znaleziona w fundamentach klasztoru telemitów – Cała ta wyrocznia wzięta jest, z wyjątkiem dwóch pierwszych i dziesięciu ostatnich wierszy, z dzieł współcześnie żyjącego niejakiego Melina de Saint-Gelais, zagorzałego kalwina, który wszystkie nieszczęścia Francji przypisywał stronnictwu katolików. Proroctwo to jego wywarło później duże wrażenie, jako iż Melin de Saint-Gelais umarł w r. 1558, nie dożył przeto wybuchu wojny domowej. Przez ostrożność Rabelais dodaje ostatni ustęp prozą, mając na celu, dla zasłonięcia się przed możliwą zaczepką, pozorne zbagatelizowanie i obrócenie w żart znaczenia całej przepowiedni. [przypis tłumacza]
289.lza (daw.) – wolno, można. [przypis edytorski]
290.snadny (daw.) – łatwy. [przypis edytorski]
291.Pantagruel – Pantagruel nie jest, jak Gargantua, popularną postacią legendy, wszelako słowo to, zanim użył go Rabelais dla swego bohatera, znane było w języku francuskim jako imię własne i jako imię pospolite. Jako imię własne oznacza diabła występującego nieraz w misteriach średniowiecznych, którego główną sztuczką jest wzbudzać pragnienie. Jako imię pospolite oznacza silny ból gardła, rodzaj gwałtownej anginy. Aluzje do obu znaczeń wielokrotnie pojawiają się w tekście Pantagruela. [przypis tłumacza]
292.król Spragnionych – w oryginale: dipsodów, po grecku: spragnionych. [przypis tłumacza]
293.Mistrz Hugo Salel (1493–1550) – był dworzaninem Franciszka I; przełożył na język francuski dziesięć pierwszych pieśni Iliady. [przypis tłumacza]
294.nieoszacowane chroniki przeraźliwego olbrzyma Gargantui – Rabelais ma na myśli nie swego Gargantuę (Ks. I), który powstał dopiero po pierwszej księdze Pantagruela (Ks. II), ale Kroniki Gargantuińskie. [przypis tłumacza]
295.Rakiet – Profesor na fakultecie prawnym w Poitiers. [przypis tłumacza]
296.exclusive (łac.) – z wyłączeniem; wyłącznie. [przypis edytorski]
297.Orland szalony – ukazał się w r. 1516. [przypis tłumacza]
298.„Robert Diabeł” (…) „Matabron” – Tytuły romansów rycerskich. [przypis tłumacza]
299.snadnie (daw.) – łatwo. [przypis edytorski]
300.kroniki Gargantuińakiej (…) niźli sprzedaje się Biblii w dziewięciu leciech – Jeden ze współczesnych wkłada księgarzowi w usta ten wierszyk: Tenant ma boutique au Palais,/ En moins de neuf ou dix journées/ J'ai plus vendu de Rabelais,/ Que de Bibles en vingt années. [przypis tłumacza]
301.czterdzieści razy po czterdzieści nocy, licząc na sposób starożytnych druidów – Druidzi dawnych Gallów liczyli czas nie na dni, ale na noce. [przypis tłumacza]
302.nieszpułka – nieszpułka zwyczajna a. nieszpułka jadalna (Mespilus germanica), krzew lub drzewko z rodziny różowatych; uprawiana już 3 tys. lat temu na terenach dzisiejszego Iranu, następnie w staroż. Grecji i Rzymie dla niewielkich (o średnicy 2–3 cm), kulistych, czerwonych owoców o chropowatej, grubej skórce i kwaskowatym smaku. Po zerwaniu owoce nie nadają się do spożycia, wymagają leżakowania przez kilka tygodni w suchym i chłodnym miejscu, aby nabrały słodyczy. Z nieszpułki sporządzano marynaty, marmolady i nalewki. W średniowieczu nieszpułka była przysmakiem dworskich stołów, od XVII–XVIII w. jej popularność zaczęła maleć, obecnie jest mało znana. [przypis edytorski]
303.debitoribus (łac.) – forma Dativu a. Ablativu pluralis od debitor: dłużnik, winowajca, odstępca (przekraczający granice); dłużnikom; tu: bez większego sensu. [przypis edytorski]
304.ekwinokt – równonoc. [przypis edytorski]
305.ventrem omnipotentem (łac.) – brzuch wszechmocny (forma Accustivu, tj. B.) [przypis edytorski]
306.iambus (łac.) – jamb: staroż. miara wiersza (stopa), złożona z dwóch sylab, krótkiej i długiej. [przypis edytorski]
307.Halbroth (…) Pantagruela, mego pana – Imiona tych olbrzymów czerpane są z rozmaitych źródeł: z Biblii, mitologii, historii starożytnej, tradycji ludowej; niektóre wreszcie są wymysłem samego autora. [przypis tłumacza]
308.znajomy – tu: znający, świadomy. [przypis edytorski]