Read the book: «Ze skarbnicy midraszy», page 17

Font:

Salomon578 przekonał kobietę

Kiedy, wyrzucony z Jerozolimy579 na pustynię przez Asmodeusza580, Salomon ochłonął z pierwszego strachu, zaczął powoli rozglądać się po okolicy, do której trafił. Widok nie był zachwycający. Ogromne, dzikie pustkowie. Niezmierzony obszar piasku pod nogami i bezbrzeżny błękit nieba nad głową. Nie dziw, że w tych warunkach poczuł się nieswojo. W każdej chwili mógł natknąć się na dzikie i głodne zwierzę. Gorączkowo zaczął szukać jakiejś nory lub jaskini, gdzie mógłby znaleźć schronienie. Długie szukanie wyczerpało go do reszty. Był głodny i spragniony.

I oto, nagle, dojrzał z daleka zieleniejącą oazę. Resztkami sił przyspieszył kroku. Kiedy wreszcie do niej dotarł, został przyjaźnie przywitany przez młodych pasterzy, którzy w tym miejscu poili swoje owce. Pasterze nakarmili go i napoili. Po posiłku niecierpliwy Salomon zapytał, którędy wiedzie droga do Jerozolimy.

– Nie mamy pojęcia – odpowiedzieli pasterze – nigdy nie słyszeliśmy o takim mieście.

Odpowiedź pasterzy przejęła go smutkiem, ale po namyśle doszedł do wniosku, że zbyt młody wiek i brak rozeznania i kontaktu z wielkim światem są przyczyną ich niewiedzy. Postanowił zasięgnąć informacji u starych ludzi. Nie bacząc na to, że zbliżała się noc, podziękował pasterzom za gościnę i wyruszył w dalszą drogę. Wkrótce spotkał starego człowieka. Zapytał go:

– Dobry człowieku, jak daleko stąd do Jerozolimy? Słyszałeś chyba o tym sławnym grodzie króla Salomona, syna Dawida581?

– Nie słyszałem ani o takim mieście, ani o takim królu.

Odpowiedź starca przejęła Salomona smutkiem. Zaczął sobie robić wyrzuty: a ja ciągle sobie wmawiałem, że moje imię jest sławne na całym świecie. Teraz przekonałem się, że tylko pycha i próżność kazały mi tak sądzić.

Stary zaprosił go do siebie na nocleg. Nad ranem Salomon wstał i tylko umywszy się, ruszył w dalszą drogę. Szedł i szedł, i wkrótce buty od długiego marszu całkowicie się rozlazły, a i ubranie wskutek częstego przedzierania się przez kolczaste krzaki do reszty się wystrzępiło. W dodatku zaczął tracić wiarę i nadzieję, że się wydostanie z tego pustkowia.

I oto zobaczył przed sobą nowe osiedle. Wstąpił do pierwszego z brzegu domu. Mieszkało w nim małżeństwo żydowskie. Wreszcie znalazł powód do radości. W porywie szczęścia zawołał:

– Nie patrzcie na to, żem bosy i obdarty. Jestem królem Salomonem, władcą Jerozolimy i Judei. Zostałem wyrzucony z własnego państwa i znalazłem się w ciężkiej sytuacji. Jestem głodny i spragniony.

Małżonkowie na słowo „król” wybuchnęli śmiechem.

– Ach, ty biedny głupcze! Jak śmiesz nam opowiadać takie dowcipy? Masz nas za naiwnych ludzi, którzy nie wiedzą o tym, że król Salomon mieszka w Jerozolimie?

I nie pomogły żadne przysięgi ani zaklęcia Salomona, że mówi prawdę. Małżonkowie zdobyli się tylko na współczucie:

– Biedny człowieku – powiedzieli do niego – bolejemy nad tym, żeś postradał rozum. Żal nam ciebie.

Salomon widząc, że uważają go za wariata, przestał im opowiadać o sobie. Zjadł podany mu posiłek, podziękował i wyruszył w drogę. Po pewnym czasie dotarł do dużego miasta. Tu wszedł do jednego z okazalszych domów i poprosił właściciela o podarowanie mu nowych butów i ubrania. Zapewnił też gospodarza, że po powrocie do stolicy swego państwa zwróci mu w dwójnasób należność.

– Kim ty jesteś, że obiecujesz taką zapłatę?

– Jam król Salomon, syn Dawida.

Właściciel domu uśmiechnął się pod wąsem i powiedział:

– Skoroś Salomon, najmądrzejszy na świecie człowiek, to jak mogłeś zostawić królestwo, aby włóczyć się jak żebrak po świecie? Czy tak postępuje mędrzec?

Salomon opowiedział mu całą prawdę. Od utraty pierścienia i wygnania przez Asmodeusza. Właściciel domu wysłuchał go z uwagą. Wykazał nawet zrozumienie. Prawda, że trochę się dziwił, ale w końcu odezwał do żony:

– Wyjmij z kufra nowe ubranie i nowe buty i daj je temu człowiekowi. To król Salomon z Jerozolimy.

Zdumiona przebiegiem rzeczy kobieta zawołała:

– Jaki z ciebie dureń! We wszystko, co ci byle kto powie, zaraz wierzysz!

Mąż zaprowadził ją do drugiego pokoju i powtórzył jej całą zasłyszaną historię Salomona. Coś jej zaświtało w głowie. Złapała kij do ręki, wbiegła do pokoju, w którym czekał Salomon, i zaczęła go okładać. Salomon nie stawiał oporu. Zapytał tylko:

– Co ci złego uczyniłem, kobieto? Dlaczego bijesz mnie z taką furią?

– Boś kiedyś powiedział, że wśród tysiąca mężczyzn znalazłeś jednego porządnego, ale wśród tysiąca kobiet nie znalazłeś ani jednej porządnej.

– Uspokój się, kobieto, i przestań się złościć. Lepiej się zastanów nad tym, co powiedziałem, a wtedy zrozumiesz, że przez to chciałem kobietom pomóc, a nie zaszkodzić.

– Co ty pleciesz? Czy pisząc o tym, że wśród tysiąca kobiet nie ma ani jednej porządnej, pomogłeś im?

– Gdybym napisał, że wśród tysiąca kobiet znalazłem jedną porządną i mądrą, to by wszyscy mężowie wyrzucili swoje żony pod pretekstem, że dotychczasowa żona jest gorsza od śmierci i dlatego trzeba sobie wziąć nową, bo kto wie, może ta nowa będzie lepsza, będzie ową jedną spośród tysiąca innych. Kiedy zaś piszę, że nie ma ani jednej spośród tysiąca porządnej, mężowie dochodzą do wniosku, że nie należy wypędzać żony. Przecież nie znajdą lepszej.

Odpowiedź Salomona spodobała się kobiecie. Ze złości nie pozostał ślad. Odprowadzając go do drzwi, nie omieszkała go pobłogosławić.

Habakuk582 i Daniel583

Daniel cieszył się wielkim autorytetem na dworze króla Babilonii584. Nic więc dziwnego, że król Nabuchodonozor585 mianował go premierem swego rządu. Znaleźli się jednak wśród pozostałych ministrów nienawistnicy, którzy zazdrościli Danielowi awansu. Zmówili się po kryjomu i przygotowali królowi do podpisu dekret, który w zamierzeniu miał skompromitować Daniela. Dekret ten przewidywał mianowicie, że każdy obywatel królestwa Babilonii ma obowiązek modlić się przez 30 dni z rzędu do króla w taki sam sposób jak do Boga. Kto tego nie wykona, wrzucony zostanie do dołu z lwami. Król podpisał dekret i zazdrośni ministrowie natychmiast udali się do domu Daniela, aby znaleźć dowód na to, że nie stosuje się do rozkazów króla. Na podwórzu spotkali bawiącą się w piasku dziewczynkę. Zaczęli ją wypytywać:

– Co robi pan Daniel?

– Opiekuje się biednymi pannami, którym kupuje suknie do ślubu i urządza przyjęcia weselne.

– A więc tak się prowadzi – zawołali. – Hulanki sobie urządza, a myśmy o tym nie wiedzieli.

– Ale – wtrąciła dziewczynka – widziałam również, jak płacze, kiedy odprowadza zmarłych na cmentarz. Widziałam, jak rozdaje jałmużnę i jak pociesza sieroty.

Podczas tej rozmowy wpada na podwórze cały tłum biesiadników.

– Co to za ludzie? – spytali dziewczynkę ministrowie.

– To są biedacy, którzy przyszli do Daniela po jałmużnę. Trzy razy dziennie modli się i trzy razy dziennie rozdaje jałmużnę ubogim.

Usłyszawszy te słowa, ministrowie weszli szybko po schodach do pokoju Daniela. Stał właśnie przy oknie i odmawiał modlitwę do swego Boga.

Od razu pospieszyli do króla z donosem na Daniela, że modlił się do swego Boga, a nie do niego. Zgodnie więc z dekretem król nakazał wrzucić Daniela do lwiej jamy.

W jamie już czekało na niego dziesięć lwów. Codziennie każdy z lwów dostawał do pożarcia jedną owcę i jednego człowieka. Tego dnia, kiedy Daniel miał być wrzucony do jamy, lwy nie dostały swego zwykłego żeru. Chodziło o to, aby wygłodniałe bestie w mig go pożarły. Ministrowie wrzucili Daniela do jamy i ciężkim głazem zakryli właz. Zadowoleni i upojeni zwycięstwem nad konkurentem, wrócili do pałacu.

A tu tymczasem dzieje się coś niepojętego. Lwy na widok Daniela okazują radość. Podchodzą do niego i liżą mu ręce i nogi.

Wieczorem tego dnia, w porze, kiedy żniwiarze w Judei wynoszą na pole kolację, rozległ się potężny głos z nieba:

– Pójdź, Habakuku, do kraju Kaszdim586 i zanieś jedzenie, które masz w ręku, Danielowi, memu wiernemu słudze, leżącemu teraz w jamie lwów.

Habakuk poprosił Boga o przydzielenie mu do pomocy anioła. I nim zdążył wymówić prośbę, pojawił się obok niego anioł, który wziął go na swoje skrzydła587 i poleciał z nim do Daniela. Habakuk najpierw odsunął głaz zamykający jamę, a potem podał Danielowi jedzenie. Razem zjedli, wypili, po czym odmówili dziękczynną modlitwę do Boga.

Przez cały czas anioł czuwał nad nimi, a kiedy modlitwa dobiegła końca, wziął Habakuka na skrzydła i powrócił z nim do Judei. Wrócili w samą porę, bo żniwiarze akurat kończyli spożywanie posiłku, który zanieśli im synowie Habakuka.

Syty głodnemu nie wierzy

Za czasów króla Salomona588 mieszkał w Jerozolimie589 pewien bogaty człowiek, a ściślej mówiąc, najbogatszy wówczas człowiek w kraju. Nazywał się Buzi590. Był to człowiek zły i aż do przesady skąpy. Swoich niewolników zmuszał do ciężkiej pracy trwającej od świtu do późna w noc. Wydzielał im tak bardzo małe racje żywnościowe, że stale byli głodni. Nie trzeba chyba dodawać, że ich żony i dzieci były niedożywione. Zła sława i skąpstwo bogacza utrwalone zostały w ludowym porzekadle „skąpy jak Buzi”. Nie tylko zresztą w porzekadle. Na temat jego skąpstwa opowiadano i układano całe opowieści. Ze skąpstwa nie chciał się żenić. Musiałby przecież utrzymywać żonę, dzieci, a kto wie, czy nie kogoś z rodziny żony. Znana na przykład była historia o tym, że jak kiedyś przyjechał do niego brat, którego musiał ugościć obiadem, to odbił sobie koszty na swoich służących. Tego dnia nie dał im nic do jedzenia.

Któregoś roku zapanowała w kraju susza. Niebo wciąż świeciło błękitem. Chmury, zdawało się, wyemigrowały z kraju na stałe. W rezultacie ziemia nie obrodziła. Wszyscy niemal bogaci kupcy zbożowi i właściciele spichlerzy otworzyli wtedy swoje magazyny i rozdawali głodującym biedakom zboże. Jeden tylko Buzi nie chciał o tym słyszeć. Na drzwiach swoich licznych magazynów założył podwójną, a nawet potrójną liczbę zamków. Swoim służącym zmniejszył racje żywnościowe. Co więcej, uznał nieurodzaj kraju za znakomitą koniunkturę do robienia interesów. Zaczął śrubować cenę zboża. Chętnych do nabycia było wielu. Jednym słowem, w tym czasie dorobił się jeszcze większego majątku.

Wieść o skąpstwie i złych cechach charakteru Buziego doszła do króla Salomona. Postanowił dać mu nauczkę. W tym celu zaprosił go do siebie na kolację. Skąpiec poczuł się dumny z królewskiego zaproszenia. Był przekonany, że król Salomon wyróżnia go i popiera. Wrogowie moi – powiedział sobie w duchu – pękną z zazdrości.

W oczekiwaniu na kolację u króla przez cały dzień nic nie jadł. Chciał przyjść z pustym żołądkiem, żeby móc jak najwięcej zjeść. Ledwo zapadł zmierzch, a już Buzi przekroczył bramę pałacu. Tu czekał na niego ochmistrz dworu, który wprowadził go najpierw do poczekalni.

– Król – powiedział do niego – tylko z tobą spożyje dziś kolację. Poza królem i tobą nikogo nie będzie przy stole. Tymczasem zapoznam cię z panującą przy stole królewskim etykietą. Nie wolno jej naruszyć, bo sprowadzisz na siebie gniew króla.

– Zastosuję się do niej z całą skrupulatnością.

– A więc, po pierwsze, żebyś o nic nie prosił króla, ani służących podających do stołu. Po drugie, bez względu na to, co się zdarzy, nie masz prawa zadawać pytań ani się skarżyć. Po trzecie wreszcie, jeśli król cię zapyta, czy potrawy smakują ci, masz je chwalić. Nawet w wypadku, gdyby były niesmaczne. Czy będziesz o tym pamiętał?

– Jak najbardziej.

– A teraz uważaj! Do kolacji pozostała jeszcze godzina. Zaprowadzę cię tymczasem do pokoju gościnnego, gdzie będziesz czekał, aż cię zawołam.

Ochmistrz zaprowadził go do pokoju przylegającego do kuchni. Przez otwarte drzwi mógł widzieć, co się w niej dzieje. Kucharze szykowali właśnie potrawy do czekającej go kolacji.

Zapachy pieczonych i gotowanych potraw przyjemnie łaskotały jego podniebienie. Po całodziennym poście apetyt jego wzmógł się. Nie mógł spokojnie usiedzieć na krześle. Raz po raz zrywał się, aby wejść do kuchni i coś przełknąć, ale strach przed królem powstrzymywał go.

I tak doczekał chwili, kiedy go zawołano. Ochmistrz wprowadził go do pokoju, w którym stał stół i przy nim dwa krzesła. Na jednym siedział już król.

– Usiądź, przyjacielu – powiedział król – i jedz, ile tylko dusza twoja zapragnie. Nie wstydź się.

Buzi usiadł na krześle i po chwili sługa wniósł ogromny talerz ryb. Talerz postawił przed Salomonem, który od razu zabrał się do jedzenia. Jadł z apetytem i co chwila wykrzykiwał: „Co za rozkosz! Co za smaczna ryba! Prawdziwa pycha!”.

Kiedy talerz był już prawie pusty, sługa postawił przed Buzim drugi talerz ryb. I nim zdążył sięgnąć po rybę z talerza, zjawił się drugi służący, który zabierając talerz króla, zabrał jednocześnie talerz Buziego. Buzi chciał zaprotestować, ale przypomniał sobie słowa ochmistrza i nie zważając na dokuczający głód, milczał.

To samo powtórzyło się przy drugim daniu. Sługa postawił przed królem talerz zupy z migdałami. Król Salomon z rozkoszy aż mlaskał językiem, a nieszczęsny Buzi dalej czekał na swoją kolej. Tymczasem król uporał się z zupą i sługa postawił przed Buzim talerz migdałowej zupy. Szybko chwycił za łyżkę, ale w tej samej chwili zjawił się następny służący, który sprzątnął ze stołu pusty talerz króla i nie napoczęty talerz Buziego.

Z pieczystym rzecz miała się tak samo. Najpierw podano królowi pieczoną kurę, a gdy ją zjadł, Buziemu także podano kurę i nim się do niej zabrał, zjawił się nowy służący i sprzątnął mu ją sprzed nosa razem z pustym talerzem króla. Nerwy zaczęły Buziemu odmawiać posłuszeństwa. Był głodny i wściekły. Gdyby spojrzenie mogło zabić, sługa byłby już martwy, ale strach nakazywał mu milczeć.

Kolacja ciągnęła się długo. Na stole pojawiały się coraz to nowe dania, ale cóż z tego, kiedy Buziemu uciekały sprzed nosa. Na koniec król, jakby nigdy nic, zapytał Buziego:

– Jak ci smakowały nasze potrawy?

– Bardzo – odpowiedział Buzi.

– Cieszę się, że ci smakowały.

– Smakowały to zbyt słabe określenie. To była prawdziwa rozkosz.

Wstali od stołu i śmiertelnie głodny Buzi chciał natychmiast pobiec do domu, aby się wreszcie najeść, ale król go zatrzymał:

– Nie, mój przyjacielu, tak szybko nie możemy się rozstać. Zaraz przyjdą muzykanci.

I rzeczywiście, wkrótce zjawili się muzykanci i zaczęli grać. Buziemu nie było do muzyki. W brzuchu kiszki grały mu marsza. Dotychczas nie miał pojęcia, co to jest głód.

Po koncercie Buzi zaraz zabrał się do wyjścia, ale król go znowu powstrzymał:

– Nie, mój przyjacielu. Jest już zbyt późno, aby samemu w ciemnościach chodzić po mieście. Zostaniesz u mnie na noc. Łóżko już czeka na ciebie.

Buzi był świadomy tego, że zaproszenie króla równa się rozkazowi. Chcąc nie chcąc musiał zanocować w pałacu. Głód targał nim tak, że nie był w stanie zmrużyć oka. Leżał więc i myślał. Dlaczego król zaprosił go na kolację, nie dając mu możliwości skorzystania z niej?

Po rozważeniu wszystkich możliwych przyczyn doszedł do wniosku, że król chciał mu dać do poznania, czym jest głód. Dotychczas nie miał zielonego o nim pojęcia. Zawsze był syty i jak wiadomo, syty głodnemu nie wierzy. Poczuł teraz smak głodu i wyciągnął jeden wniosek. On sam musi się zmienić. I faktycznie. Od tego czasu Buzi zmienił się nie do poznania. Stał się dobry dla swoich sług i dla wszystkich ludzi.

Dla dobra małych dzieci

Na rozkaz Boga Jonasz591 po raz drugi udał się do Niniwy592, aby ostrzec jej mieszkańców przed groźbą zniszczenia, jeśli nie odbędą pokuty.

Niniwa była dużym miastem. Składała się z 12 dzielnic. W każdej dzielnicy żyło 12 tysięcy mieszkańców. Na każdej ulicy stało 12 bloków, a każdy blok miał 12 podwórzy. W każdym podwórku było 12 domów, a w każdym domu mieszkało 12 ludzi godnych miana bohaterów. Każdy zaś z tych bohaterów miał 12 synów.

Jonasz wyszedł na jedną z ulic i głosem herolda wezwał mieszkańców do wypełnienia Bożego nakazu. A głos Jonasza był tak potężny, że docierał do miejsca odległego od miasta o jakieś czterdzieści dni marszu.

Usłyszawszy głos Jonasza, król Niniwy Asnaper593 spadł z krzesła. Rozdarłszy szaty, wydał rozkaz do narodu, aby przez trzy dni pościł. Pościć mieli wszyscy mieszkańcy. Starcy, młodzi, kobiety i dzieci. A nawet zwierzęta. Po trzech dniach postu król nakazał wszystkim ustawić się w oddzielnych szeregach. Głodne dzieci w jednym szeregu, matki w drugim. W oddzielnym szeregu krowy i w oddzielnym szeregu cielęta.

Głodne dzieci wyciągnęły rączki do swoich matek. Płakały i prosiły o jedzenie. Cielęta meczały i tęsknymi oczami patrzyły na krowy w oczekiwaniu na paszę. Plac, na którym ustawiły się wszystkie szeregi, zmienił się w jedną „dolinę płaczu”.

Król Niniwy podszedł do dzieci proszących o kawałek chleba, podniósł niektóre na ręce i zawołał do Boga w niebie:

– Przebacz nam przez wzgląd na te dzieci, które w niczym nie zawiniły.

Na ten widok zgromadzeni mieszkańcy miasta podeszli do głodnych krów i podniósłszy oczy ku niebu, zawołali:

– Zlituj się nad nami, Panie Świata, i nie zabijaj nas choćby przez wzgląd na te zwierzęta, które bez nas zginą z głodu i pragnienia!

A kiedy król zobaczył, jak ludzie przejęli się troską i obawą o los swoich dzieci, bydła i owiec, zawołał:

– Niech każdy wyrazi skruchę i odbywa pokutę. Niech każdy zwróci poszkodowanym zrabowane mienie.

Wtedy z tłumu rozległ się głos:

– Niech król rozwali swój pałac, który zbudowany został ze zrabowanych cegieł, i niech te cegły zwróci prawowitym właścicielom.

I król polecił rozebrać swój piękny pałac. I kiedy to się stało, zwrócono właścicielom zrabowane cegły.

Na ten widok pozostali mieszkańcy Niniwy zwrócili wszystkie zagarnięte przez siebie rzeczy. Wyrwali również owocowe drzewa, które kiedyś ukradli lub zrabowali, i zwrócili je wraz z sadzonkami prawowitym właścicielom.

Podczas tej akcji przyszedł do sędziego miejskiego pewien człowiek z prośbą o wyjaśnienie następującej sprawy:

– Wiele, wiele lat temu ktoś z mojej rodziny kupił chylący się ku upadkowi dom. Pierwszego dnia podczas porządkowania znalazł w nim dużo złota i pieniędzy. Znalezione bogactwo przechodziło z jednego pokolenia do drugiego. Obecnie ja je odziedziczyłem. Co mam uczynić?

– Czy masz akt kupna domu?

– Tak, oto on.

Sędzia sprawdzając akt kupna stwierdził, że trzydzieści pięć pokoleń przewinęło się już przez ten dom od chwili zakupienia go. Mimo to polecił urzędnikom sądowym odnaleźć spadkobiercę owego człowieka, który ongiś sprzedał był rozpadający się dom. Znaleźli prawowitego spadkobiercę i zwrócili mu skarb, który kiedyś należał do jego praprzodków.

Widząc szczerą skruchę mieszkańców Niniwy Bóg okazał im litość i zostawił przy życiu.

Zmartwychwstanie cadyka594

Szalom ben Tikwa cieszył się szacunkiem i miłością wszystkich Żydów z powodu swojej działalności dobroczynnej. Nie tylko zaopatrywał biedaków w żywność i ubrania, ale też nie skąpił im pieniędzy i podnosił na duchu. Miał zwyczaj codziennie zanosić do bramy miasta dzban z zimną wodą, aby pokrzepić strudzonych drogą przybyszów. Zapraszał też ich do domu na posiłek. Jego dobre uczynki spodobały się Bogu, który użyczył mu błogosławieństwa. Szalom miał więc dostatnie życie.

Jego żona Hulda pomagała mu w dobroczynnej działalności i z tego powodu również cieszyła się mirem595 i uznaniem wśród mieszkańców miasta.

I oto przyszedł dzień, kiedy Szalom pożegnał się z życiem. W jego pogrzebie brali udział wszyscy mieszkańcy miasta. W chwili kopania grobu nagle wtargnęły do miasta wojska Moabu596. Znienacka napadły na Żydów zgromadzonych na cmentarzu. Ogarnięci przerażeniem grabarze wrzucili ciało Szaloma do starego otwartego grobu Eliasza597. I nagle wydarzył się cud. W chwili, kiedy jego ciało zetknęło się z kośćmi Eliasza, Szalom zmartwychwstał. Podniósł się, wylazł z grobu i poszedł do domu.

Ludzie w mieście nie przestawali mówić o tym niezwykłym cudzie. Tłumaczyli to w ten sposób:

– Nic innego, tylko Bóg mu się odpłacił. Za to, że utrzymywał biedaków przy życiu, Bóg zwrócił mu życie.

I wkrótce urodził się Szalomowi syn. Z tej okazji Szalom wyprawił wspaniałą ucztę, na którą zaprosił wszystkich mieszkańców miasta. W jej trakcie wzniósł toast.

– Słyszałem, jak opowiadaliście, że Bóg mi się odpłacił. Wszyscy wiemy, że wszystko od Boga pochodzi. To, co my dajemy bliźnim, to tylko część tego, co otrzymujemy z ręki Boga. Dlatego też mój nowo narodzony syn będzie się nazywał Chinam-El. Chinam – znaczy „za darmo”, El – „Bóg”, czyli Bóg obdziela ludzi swymi łaskami za darmo.

578.Salomon – syn Dawida i Batszeby (2Sm 12,24), król Izraela, następca Dawida (1Krl 1,39), znany ze swej mądrości, oraz, wg tradycji judaistycznej, również z władzy nad demonami. [przypis edytorski]
579.Jerozolima a. Jeruzalem – miasto położone na wzgórzach Judei. Nazwa Jerozolima funkcjonuje od zdobycia miasta przez Dawida, który ustanowił ją stolicą swojego państwa (poprzednią stolicą był Hebron) (2Sm 5,5). Wcześniej miasto przynależało do rodu Jebusytów, stąd nazwa Jebus (Joz 18,28). W Księdze Rodzaju, w czasach Abrahama, występuje miasto o nazwie Salem a. Szalem, w którym panował Melchizedek; miasto jest utożsamiane z późniejszą Jerozolimą (Rdz 14,18). Król Salomon wybudował w mieście tzw. Pierwszą Świątynię (1Krl 5,19), miejsce przechowywania Arki Przymierza (1Krl 8,1–13), od tego czasu jest to najważniejsze miasto w religii żydowskiej. [przypis edytorski]
580.Asmodeusz – jeden z upadłych aniołów; wg tradycji żydowskiej: książę demonów. [przypis edytorski]
581.Dawid (ok. 1040 – ok. 970 p.n.e.) – najmłodszy syn Jessego z Betlejem, który został namaszczony, przez arcykapłana Samuela na króla Izraela, którym został ok.1010 r. p.n.e. Miał na tym stanowisku zastąpić Saula (1Sm 16,1; 1Sm 16,12–13). Uwolnił naród izraelski od najeżdżających go Filistynów zwyciężając walkę z Goliatem (1Sm 17,1–54). Dawid był również poetą. Miał wielu synów, jednym z nich był król Salomon, jego następca (1Krl 4,1). [przypis edytorski]
582.Habakuk – prorok mniejszy; imię Habakuka występuje w Starym Testamencie w dwóch kontekstach: 1. jest związane z przypowieścią o Danielu, na podstawie której oparty jest niniejszy midrasz (Dn 14,33–39); 2. uważa się go za autora Księgi Habakuka. Tłumacze Biblii Tysiąclecia uważają, że te dwie postacie nie są ze sobą tożsame (Dn 14). [przypis edytorski]
583.Daniel – prorok; wysoko urodzony Żyd, w młodości wzięty, wraz z trzema innymi wysoko urodzonymi Żydami, jako niewolnik do Babilonii, gdzie miał zostać przyuczony do służby królowi Nabuchodonozorowi II (Dn 1,3–7); służył jako doradca królewski i tłumacz snów (Dn 2–5); pomówiony o niewypełnianie zarządzeń królewskich skazany na pożarcie przez lwy, został uratowany od śmierci przez Boga (Dn 6,2–25). [przypis edytorski]
584.Babilonia – starożytne państwo w Mezopotamii, na terenie obecnego Iraku, które istniało od ok. 1894 r. p.n.e. do 538 p.n.e. Największe znaczenie gospodarcze i terytorialne osiągnęła za panowania Hammurabiego (1792–1750 p.n.e.). [przypis edytorski]
585.Nabuchodonozor – chodzi tu o Nabuchodonozora II, właśc.: Nabu-kudurri-usur II; król Babilonii z dynastii chaldejskiej, panował w latach 605–562 p.n.e., podbił kraje leżące na Bliskim Wschodzie, do tej pory przynależne Egiptowi, w tym Judę. Zwierzchnictwo nad Judą przekazał Sedecjaszowi, który w 586 r. p.n.e. zbuntował się przeciwko zwierzchnictwu. W odpowiedzi na to Nabuchodonozor II wysłał wojska, które zburzyły Jerozolimę, a większość Żydów uprowadzono do Babilonu, jako niewolników, jest to początek tzw. niewoli babilońskiej Żydów. [przypis edytorski]
586.Kaszdim – wg Starego Testamentu Habakuk miał zanieść jedzenie Danielowi, którzy przebywał w mieście Babilon (Dn 14,33–39); nazwa kraju Kaszdim nie pojawia się ani w Biblii, ani w przekazach historycznych. [przypis edytorski]
587.wziął go na swoje skrzydła – wersja biblijna mówi, że anioł przeniósł Habakuka trzymając go za włosy (Dn 14,34–37). Ikonografia często odwołuje się do tej sceny. [przypis edytorski]
588.Salomon – syn Dawida i Batszeby (2Sm 12,24), król Izraela, następca Dawida (1Krl 1,39), znany ze swej mądrości, oraz, wg tradycji judaistycznej, również z władzy nad demonami. [przypis edytorski]
589.Jerozolima a. Jeruzalem – miasto położone na wzgórzach Judei. Nazwa Jerozolima funkcjonuje od zdobycia miasta przez Dawida, który ustanowił ją stolicą swojego państwa (poprzednią stolicą był Hebron) (2Sm 5,5). Wcześniej miasto przynależało do rodu Jebusytów, stąd nazwa Jebus (Joz 18,28). W Księdze Rodzaju, w czasach Abrahama, występuje miasto o nazwie Salem a. Szalem, w którym panował Melchizedek; miasto jest utożsamiane z późniejszą Jerozolimą (Rdz 14,18). Król Salomon wybudował w mieście tzw. Pierwszą Świątynię (1Krl 5,19), miejsce przechowywania Arki Przymierza (1Krl 8,1–13), od tego czasu jest to najważniejsze miasto w religii żydowskiej. [przypis edytorski]
590.Buzi – w Biblii człowiek o tym imieniu zostaje wspomniany jako ojciec kapłana Ezechiela (Ez 1,3); nie jest tożsamy z postacią występującą w midraszu.. [przypis edytorski]
591.Jonasz – prorok, jego historia opisana jest w Księdze Jonasza: został powołany przez Boga do upomnienia mieszkańców Niniwy, stolicy Asyrii, państwa wrogiego Żydom. Jonasz nie chcąc ryzykować życiem wsiadł na statek płynący w przeciwną stronę, do Tarszisz (Jon 1,1–3). Bóg zesłał sztorm, który uspokoił się dopiero, gdy Jonasza wyrzucono za burtę (Jon 1,15). W morzu Jonasza połknęła ryba, w której wnętrznościach spędził trzy doby (Jon 2,1). Następnie ryba wypluła Jonasza na ląd i ten poszedł wypełnić polecenie Boga (Jon 3,3). [przypis edytorski]
592.Niniwa – starożytne miasto leżące nad wschodnim brzegiem rzeki Tygrys. Za panowania Sennacheryba (701–681 p.n.e.) Niniwa została stolicą Asyrii; wówczas rozbudowano ją, jej powierzchnia osiągnęła niemal 8 km2, wybudowano również liczne fortyfikacje. [przypis edytorski]
593.Asnaper – Asyria wg przekazów, nie posiadała króla o tym imieniu. [przypis edytorski]
594.cadyk – zwany również rebe; wzór pobożności, sprawiedliwości i pokory; ponadto: otoczony czcią, charyzmatyczny przywódca wspólnoty chasydzkiej. [przypis edytorski]
595.mir – uznanie, poważanie, szacunek ogółu. [przypis edytorski]
596.Moab – starożytna kraina położona na wschodnim brzegu Morza Martwego zamieszkiwana przez lud Moabitów, podbita przez Izraelitów pod wodzą króla Dawida. Wg tradycji biblijnej lud Moabitów wywodzi się od potomków Lota i jego starszej córki (Rdz 19,37). [przypis edytorski]
597.Eliasz – prorok, zamieszkiwał pustelnię przy potoku Kerit, jedzenie codziennie przynosiły mu kruki (1Krl 17,3–6); następnie zamieszkał w mieście Sarepta u wdowy, której wskrzesił syna (1Krl 17,17–22). Przekonał króla Achaba o fałszywości boga Baala, którego ten wprowadził kult (1Krl 18,39–40). Następnie Bóg nakazał Eliaszowi iść do Damaszku i namaścić Chazaela na króla Aramu, Jehu na króla Izraela oraz Elizeusza na swojego następcę, jako proroka (1Krl 19,16). [przypis edytorski]