Read the book: «Krzyżacy», page 43

Font:

– Pan mój chciałby o coś waszą miłość zapytać.

– Dobrze – odpowiedział Zbyszko.

Wówczas tamci znów pogadali chwilę z sobą, po czym Pomorzanin, uśmiechając się nieco pod wąsem, rzekł:

– Pan mój chciałby spytać: czy to jest pewna, że ta panna, z którą wasza miłość rozmawiała przed ucztą, jest śmiertelna, czyli też to jest właśnie anioł albo święta?

– Powiedz twemu panu – odpowiedział z pewną niecierpliwością Zbyszko – że już mnie drzewiej3137 tak samo pytał i że aż mi cudnie tego słuchać. Bo jakże: w Spychowie mówił mi, że się na dwór księcia Witoldowy3138 dla urody Litwinek wybiera, potem skroś tejże przyczyny3139 chciał jechać do Płocka, w Płocku dziś chciał rycerza z Taczewa dla Agnieszki z Długolasu pozywać, a teraz znów w inną godzi3140. Zali3141 taka to u niego stateczność i taka rycerska wiara?

Pan de Lorche wysłuchał tej odpowiedzi z ust swego Pomorczyka, westchnął głęboko, popatrzył chwilę w blednące nocne niebo i tak na zarzuty Zbyszkowe odpowiedział:

– Słusznie mówisz. Ni statku3142, ni wiary! bom jest człek grzeszny i niegodny ostróg rycerskich nosić. Co do panny Agnieszki z Długolasu – prawda, ślubowałem jej i Bóg da, że wytrwam, ale uważ, jak cię wzruszę, gdy ci opowiem, jak okrutnie ze mną w czerskim zamku postąpiła.

Tu znów westchnął, znów spojrzał w niebo, na którego wschodzie czyniła się coraz jaśniejsza smuga, i poczekawszy, dopóki Pomorzanin nie przetłumaczył jego słów, tak dalej po chwili mówił:

– Powiedziała mi, że wrogiem jej jest pewien czarnoksiężnik w wieży wśród lasów mieszkający, który corocznie smoka przeciw niej wysyła, a ów podchodzi każdej wiosny pod mury czerskie i patrzy, czyby jej pochwycić nie zdołał. Co gdy rzekła, wraz3143 oświadczyłem, że będę walczył ze smokiem. Ach! uważ, co dalej opowiem: gdym stanął na wskazanym miejscu, ujrzałem okropną potworę czekającą mnie nieruchomie i radość zalała mi duszę, bom myślał, że albo polegnę, albo dziewicę z plugawej paszczy ocalę i nieśmiertelną sławę pozyskam. Ale gdym natarł z bliska kopią na poczwarę, cóżem, jak mniemasz, ujrzał? Oto wielki wór słomy na drewnianych kołkach, z ogonem z powróseł3144! I śmiech ludzki, nie sławę, zyskałem, i aż dwóch mazowieckich rycerzy musiałem potem pozwać, od których obu ciężki szwank3145 w szrankach3146 poniosłem. Tak postąpiła ze mną ta, którąm nad wszystkie uwielbił i jedną jedyną kochać chciałem…

Pomorzanin, tłumacząc słowa rycerza, wypychał językiem od środka policzki i chwilami przygryzał go, aby nie parsknąć, a i Zbyszko w innych czasach byłby się roześmiał z pewnością, ale że boleść i niedola wyszlamowały3147 w nim do cna3148 wesołość, więc odrzekł poważnie:

– Może z pustoty3149 to jeno uczyniła, nie ze złości.

– Toteż jej przebaczyłem – odpowiedział de Lorche – a najlepszy dowód masz w tym, żem się z rycerzem z Taczewa chciał o jej piękność i cnotę potykać.

– Nie czyń tego – rzekł jeszcze poważniej Zbyszko.

– Ja wiem, że to śmierć, ale wolej3150 mi polec niż w ciągłym smutku i strapieniu…

– Panu Powale już takie rzeczy nie w głowie. Pójdź lepiej jutro ze mną do niego i zawrzyj z nim przyjaźń.

– Tak i postąpię, bo mnie do serca przycisnął, ale on jutro na łowy z królem jedzie.

– To pójdziem z rana. Król miłuje łowy, atoli3151 i wywczasem3152 nie gardzi, a dziś do późna biesiadował.

I tak uczynili, ale na próżno, gdyż Czech, który jeszcze przed nimi na zamek pośpieszył, aby się widzieć z Jagienką, oznajmił im, że Powała spał nie u siebie tej nocy, jeno na pokojach królewskich. Opłacił im się wszelako zawód, bo spotkał ich książę Janusz i kazał im się do swego orszaku przyłączyć, przez co mogli wziąć udział w łowach. Jadąc ku puszczy, znalazł też Zbyszko sposobność rozmówienia się z kniaziem Jamontem, który powiedział mu dobrą nowinę.

– Rozbierając króla do łoża – rzekł – przypomniałem mu ciebie i twoją krakowską przygodę. A że był przy tym rycerz Powała, więc zaraz przydał3153, że ci stryjca Krzyżaki chyciły3154 i prosił króla, aby się o niego upomniał. Król, który okrutnie jest na nich za porwanie małego Jaśka z Kretkowa i za inne napaści zagniewan, rozsierdził3155 się jeszcze więcej: „Nie z dobrym słowem – powiada – by do nich, ale z dzidą! z dzidą! z dzidą!” A Powała umyślnie drew na ów ogień dorzucał. Rano też, gdy posłowie krzyżaccy czekali przy bramie, ani ci na nich król spojrzał, chociaż się do ziemi kłaniali. Hej, nie wydobędą oni z niego teraz obietnicy, iże nie będzie kniazia Witolda wspomagał – i nie będą wiedzieli, co począć. Ale ty bądź pewien, że o twego stryjca nie zaniecha król samego mistrza przycisnąć.

I tak pocieszył jego duszę kniazik Jamont, a jeszcze bardziej pocieszyła ją Jagienka, która towarzysząc księżnie Ziemowitowej do puszczy, postarała się o to, aby z powrotem jechać obok Zbyszka. Podczas łowów bywała wielka swoboda, wracano przeto zwykle parami, a że nie chodziło o to żadnej parze, by być zbyt blisko drugiej, więc można się było rozmówić swobodnie. Jagienka dowiedziała się już poprzednio o Maćkowej niewoli od Czecha i nie straciła czasu. Na jej prośbę dała księżna list do mistrza, a prócz tego wymogła, że nadmienił o tym i komtur3156 toruński von Wenden w piśmie, w którym zdawał sprawę z tego, co w Płocku się dzieje. Chwalił się on sam przed księżną, iż dopisał, że: „chcąc króla udobruchać, nie można mu w tej sprawie czynić trudności”. A mistrzowi chodziło wielce w tej chwili o to, aby jak najbardziej potężnego władcę udobruchać i z całkowitym bezpieczeństwem obrócić wszystkie siły na Witolda, z którym Zakon istotnie nie umiał sobie dotychczas dać rady.

– I tak, com mogła, tom wskórała bacząc, aby zaś nie było mitręgi3157 – kończyła Jagienka – a że król, nie chcąc siostrze w wielkich sprawach ustąpić, będzie się pewnie starał wygodzić3158 jej choć w mniejszych, przeto3159 mam jako najlepszą nadzieję.

– Żeby nie z tak zdradliwymi ludźmi sprawa – odpowiedział Zbyszko – to bym po prostu odwiózł okup i na tym by się skończyło, z nimi wszelako może się przygodzić3160, jako się Tolimie przygodziło, że i pieniądze zagrabią, i temu, co je przywiózł, nie przepuszczą, jeśli za nim jakowaś potęga nie stoi.

– Rozumiem – odrzekła Jagienka.

– Wy teraz wszystko rozumiecie – zauważył Zbyszko – i pókim żyw, wdzięczen wam będę.

A ona, podniósłszy na niego swe smutne i dobre oczy, zapytała:

– Czemu zaś nie mówisz mi: ty, jako znajomce od małego.

– Nie wiem – odpowiedział szczerze. – Coś mi niełacno3161… i wyście już nie ten dawny skrzat, jakoście bywali, jeno… niby… coś całkiem…

I nie umiał znaleźć porównania, ale ona przerwała mu wysiłek i rzekła:

– Bo mi kilka roków przybyło… A Niemce i mnie rodzica na Śląsku zabiły.

– Prawda! – odrzekł Zbyszko. – Daj mu Boże światłość wiekuistą.

Czas jakiś jechali cicho obok siebie, zamyśleni i jakby zasłuchani w nieszporny3162 szum sosen, po czym ona spytała znowu:

– A po wykupie Maćka ostaniecie w tych stronach?

Zbyszko spojrzał na nią jakby ze zdziwieniem, gdyż dotąd oddany był tak wyłącznie żalowi i smutkom, że ani do głowy nie przyszło mu pomyśleć o tym, co będzie później. Więc podniósł oczy w górę, jakby się namyślając, a po chwili odrzekł:

– Nie wiem! Chryste miłosierny! skądże mam wiedzieć? To jeno wiem, że gdzie powędruję, tam i dola moja pójdzie za mną. Hej! ciężka dola!… Stryja wykupię, a potem chyba do Witolda pójdę, ślubów przeciw Krzyżakom dopełnić – i może zginę.

A na to zamgliły się oczy dziewczyny i pochyliwszy się nieco ku młodziankowi, zaczęła mówić z cicha, jakby z prośbą:

– Nie giń, nie giń!

I znów przestali rozmawiać, aż dopiero pod samymi murami miasta Zbyszko otrząsnął się z myśli, które go gryzły, i rzekł:

– A wy… a ty – ostaniesz tu przy dworze?

– Nie – odpowiedziała. – Cni mi się3163 bez braci i bez Zgorzelic. Cztan i Wilk musieli się tam już pożenić, a chociażby i nie, to się już ich nie boję.

– Da Bóg, że cię stryj Maćko do Zgorzelic odwiezie. Taki on ci przyjaciel, że we wszystkim możesz się na niego zdać. Ale i ty o nim pamiętaj…

– Święcie ci to przyrzekam, że mu będę jako rodzone dziecko…

I po tych słowach rozpłakała się na dobre, bo w sercu uczyniło się jej ogromnie smutno.

*

Nazajutrz dzień Powała z Taczewa przyszedł do gospody Zbyszka i rzekł mu:

– Po Bożym Ciele król zaraz do Raciąża wyjeżdża na spotkanie z wielkim mistrzem, a tyś jest do rycerzy królewskich zaliczon i razem z nami ruszysz.

A Zbyszko aż się spłonił3164 z uciechy po tych słowach – nie tylko bowiem ubezpieczało go to zaliczenie do rycerzy królewskich od zdrad i podstępów krzyżackich, ale okrywało go chwałą niezmierną. Należał przecie do tych rycerzy i Zawisza Czarny3165, i bracia jego: Farurej3166 i Kruczek, i sam Powała3167, i Krzon z Kozichgłów, i Stach z Charbimowic, i Paszko Złodziej z Biskupic3168, i Lis z Targowiska – i wielu innych strasznych, najsławniejszych, o których wiedziano w kraju i za granicą. Niewielki ich zastęp wziął król Jagiełło z sobą, bo niektórzy w domu zostali, a inni szukali przygód w zamorskich, odległych krajach, ale to wiedział, że i z tymi mógł, nie lękając się zdrady krzyżackiej, choćby do Malborga jechać, gdyż w razie czego mury pokruszyliby potężnymi ramiony i wysiekli mu drogę wśród Niemców. Mogło też zapłonąć dumą młode Zbyszkowe serce na myśl, że takich będzie miało towarzyszów.

Więc Zbyszko w pierwszej chwili zapomniał nawet o swoim żalu – i ściskając ręce Powały z Taczewa, mówił do niego z radością:

– Wam to, nie komu, winienem, panie, wam! wam!

– Mnie w części – odrzekł Powała – w części tutejszej księżnie, ale najbardziej panu naszemu miłościwemu, którego idź zaraz podjąć pod nogi, by cię zaś o niewdzięczność nie posądził.

– Jakom dla niego zginąć gotów, tak mi dopomóż Bóg! – zawołał Zbyszko.

Rozdział trzydziesty drugi

Zjazd na wyspie wiślanej w Raciążu, na który król3169 udał się koło Bożego Ciała, odbywał się pod złą wróżbą i nie doprowadził do takiej zgody i załatwienia różnych spraw jak te, które w tym samym miejscu odbyły sie we dwa lata później i na których odzyskał król zastawioną zdradliwie przez Opolczyka3170 Krzyżakom ziemię dobrzyńską3171 wraz z Dobrzyniem i Bobrownikami. Jagiełło przybył rozdrażnion wielce obmową, jakiej dopuszczali się względem niego Krzyżacy po dworach zachodnich i w samym Rzymie, a zarazem zgniewany nieuczciwością Zakonu. Mistrz3172 nie chciał układów o Dobrzyń prowadzić, czynił zaś to umyślnie – i zarówno on sam, jak inni dygnitarze zakonni powtarzali codziennie Polakom: „Wojny ni z wami, ni z Litwą nie chcemy, ale Żmujdź3173 nasza, bo sam Witold3174 nam ją oddał. Obiecnijcie3175, iże nie będziecie mu pomagali, to wojna z nim prędzej się skończy, a wówczas pora będzie gadać o Dobrzyniu, i siła3176 wam ustępstw poczynimy”. Ale rajcy3177 królewscy, mając bystry, doświadczony rozum i znając kłamstwo krzyżackie, nie dawali się zdurzyć3178: „Gdy w potęgę wzrośniecie, zuchwałości wam jeszcze przybędzie – odpowiadali mistrzowi. – Mówicie, że nic wam do Litwy, a Skirgiełłę chcecie na stolcu3179 w Wilnie posadzić. Ależ na miły Bóg! wżdy3180 to Jagiełłowe dziedzictwo, który jeden, kogo chce, księciem na Litwie stanowi – przeto się hamujcie, aby was nie pokarał nasz wielki król!” Na co mistrz mówił, że jeśli król jest prawdziwym panem Litwy, niechże nakaże Witoldowi, by wojny zaniechał i Zakonowi Żmujdź wrócił – gdyż inaczej Zakon musi uderzyć w Witolda tam, gdzie go dosięgnąć i zranić może. I w ten sposób spory wlokły się od rana do wieczora jakoby błędną drogą idącą w kółko. Król, nie chcąc się do niczego zobowiązać, niecierpliwił się coraz bardziej i mówił mistrzowi, że gdyby Żmujdź była pod krzyżacką ręką szczęśliwa, nie poruszyłby się Witold i jednym palcem, bo nie znalazłby ni pozoru, ni przyczyny. Mistrz, który był człowiekiem spokojnym i lepiej od innych braci zdawał sobie sprawę z potęgi Jagiełłowej, starał się króla ułagodzić i nie zważając na szemranie niektórych zapalczywych i dumnych komturów3181, nie szczędził pochlebnych słów, a chwilami uderzał i w pokorę. Ale że nawet w tej pokorze nieraz odzywały się ukryte pogróżki, przeto nie wiodło to do niczego. Układy o rzeczy ważne rozchwiały się prędko i drugiego już dnia poczęto mówić tylko o sprawach pomniejszych. Natarł król ostro na Zakon o utrzymywanie kup łotrów, o napaści i grabieże nad granicą, o porwanie Jurandówny i małego Jaśka z Kretkowa, o mordowanie kmieciów3182 i rybaków. Mistrz wypierał się3183, wykręcał, przysięgał, że to było bez jego wiedzy, i wzajem wyrzuty czynił, że nie tylko Witold3184, ale i rycerze polscy pomagali pogańskim Żmujdzinom przeciw Krzyżowi – na dowód czego przytoczył Maćka z Bogdańca. Szczęściem, wiedział już król przez Powałę, czego rycerze z Bogdańca szukali na Żmujdzi – i umiał na zarzut odpowiedzieć, tym łatwiej że w orszaku jego był Zbyszko, a w mistrzowym obaj von Badenowie, którzy przybyli w tej nadziei, że zdarzy im się może z Polakami w szrankach3185 potykać.

Ale nie było i tego. Chcieli Krzyżacy, w razie gdyby im gładko3186 poszło, zaprosić wielkiego króla do Torunia i tam przez kilka dni wyprawiać na jego cześć uczty i igrzyska, ale wobec nieudałych3187 układów, które zrodziły zobopólną niechęć i gniew, brakło do zabaw ochoty. Na boku tylko w porannych godzinach między sobą popisywali się nieco wzajem rycerze siłą i zręcznością, lecz jak mówił wesoły kniaź Jamont, poszło i to pod włos Krzyżakom, gdyż Powała z Taczewa3188 okazał się tęższym3189 na rękę od Arnolda von Baden, Dobek z Oleśnicy kopią, a Lis z Targowiska skakaniem przez konie wszystkich przewyższył. Przy tej sposobności porozumiewał się Zbyszko z Arnoldem von Baden o okup. De Lorche, który jako grabia3190 i pan wielkiego znaczenia patrzył na Arnolda z góry, sprzeciwiał się temu twierdząc, iż sam wszystko na siebie bierze. Zbyszko jednak mniemał, że cześć rycerska nakazuje mu zapłacić tę ilość grzywien3191, do której się zobowiązał, i dlatego chociaż sam Arnold chciał spuścić z ceny, nie przyjął ani tego ustępstwa, ani pośrednictwa pana de Lorche.

Arnold von Baden był człowiekiem dość prostym, którego największą zaletę stanowiła olbrzymia siła ramienia, dość głupowatym, nieco na pieniądze łakomym, ale prawie uczciwym. Nie było w nim chytrości krzyżackiej i dlatego nie ukrywał przed Zbyszkiem, z jakiej przyczyny nie chce spuścić z umówionej ceny: „Do układów – mówił – między Wielkim królem a mistrzem nie przyjdzie, ale przyjdzie do wymiany jeńców – a w takim razie będziesz mógł stryja darmo odebrać. Ja wolę wziąć coś niż nic, gdyż mieszek u mnie zawsze próżny i nieraz ledwie na trzy garnce piwa dziennie wstrzyma3192, zaś bez pięciu lub sześciu krzywda mi!” Lecz Zbyszko gniewał się na niego za takie słowa: „Płacę, bom dał rycerskie słowo, a taniej nie chcę, abyś wiedział, żeśmy tyle warci”. Na to ściskał go Arnold, a rycerze i polscy, i krzyżaccy chwalili go mówiąc: „Słuszna, iże w tak młodych latach pas i ostrogi nosi, bo się do czci i godności poczuwa”.

Tymczasem król z mistrzem ułożyli się istotnie o wymianę jeńców, przy czym ukazały się dziwne rzeczy, o których biskupi i dygnitarze Królestwa pisali później listy do papieża i różnych dworów: oto w rękach polskich sporo było wprawdzie jeńców, ale byli to mężowie dorośli, w sile wieku, wzięci zbrojną ręką w nadgranicznych bitwach i potyczkach. Tymczasem w rękach krzyżackich znajdowała się większość niewiast i dzieci pojmanych wśród nocnych napadów dla okupu. Sam papież w Rzymie zwrócił na to swoją uwagę i pomimo całej przebiegłości Jana von Felde, prokuratora krzyżackiego w stolicy apostolskiej, głośno wyrażał swój gniew i oburzenie na Zakon.

Co do Maćka, były trudności. Nie czynił ich mistrz naprawdę, ale tylko pozornie, aby każdemu ustępstwu przydać3193 wagi. Twierdził więc, że rycerz chrześcijanin, który wojował razem ze Żmujdzinami przeciw Zakonowi, powinien być po sprawiedliwości skazan na śmierć. Próżno rajcy królewscy przytaczali na nowo wszystko, co im było wiadomym o Jurandzie i jego córce oraz o straszliwych krzywdach, jakich się względem tych dwojga i względem rycerzy z Bogdańca dopuścili słudzy Zakonu. Mistrz w odpowiedzi przytoczył dziwnym trafem te same prawie słowa, które powiedziała w swoim czasie księżna Aleksandra Ziemowitowa do starego rycerza z Bogdańca:

– Za baranków się podajecie, a naszych za wilków. Tymczasem z tych czterech wilków, którzy w porwaniu Jurandówny wzięli udział, ani jeden nie żywie3194, a barankowie chodzą przezpiecznie3195 po świecie.

I była to prawda, wszelako na tę prawdę odpowiedział obecny przy obradach pan z Taczewa następującym pytaniem:

– Tak, ale czy zabito którego zdradą? I zali3196 ci, którzy polegli, nie polegli wszyscy z mieczami w ręku?

Mistrz nie miał co na to odrzec, a gdy spostrzegł przy tym, że król poczyna marszczyć się i błyskać oczyma, ustąpił, nie chcąc doprowadzać groźnego władcy do wybuchu. Uradzono potem, że każda strona wyśle posłów po odbiór jeńców. Ze strony polskiej mianowani zostali w tym celu Zyndram z Maszkowic3197, który pragnął się potędze krzyżackiej z bliska przypatrzeć, i rycerz Powała, a z nimi razem Zbyszko z Bogdańca.

Zbyszkowi usługę tę oddał kniaź Jamont. Przyczynił się za nim3198 do króla w tej myśli, że młodzian i zobaczy prędzej stryjca, i tym pewniej go odwiezie, gdy pojedzie po niego jako poseł królewski. A król nie odmówił prośbie kniazika3199, który z powodu swej wesołości, dobroci i cudnego oblicza był i jego, i całego dworu ulubieńcem, a przy tym nigdy o nic dla siebie nie prosił. Zbyszko dziękował mu też z całej duszy, gdyż teraz był już zupełnie pewien, że Maćka z rąk krzyżackich wydostanie.

– Tobie niejeden zajrzy3200 – mówił mu – że przy majestacie zostajesz, ale to sprawiedliwie tak jest, bo jeno3201 na dobro ludzkie swojej podufałości3202 z królem używasz i lepszego nad cię serca nikt chyba nie ma.

– Przy majestacie dobrze – odrzekł bojarzynek3203 – ale ja bym jeszcze wolał w pole ku Krzyżakom i tego tobie zajrzę3204, żeś w nich już bijał.

Po chwili zaś dodał:

– Komtur3205 toruński von Wenden przyjechał wczoraj, a dziś wieczór pojedziecie do niego na noc z mistrzem i z mistrzowym orszakiem.

– A potem do Malborga.

– A potem do Malborga.

Tu kniaź Jamont począł się śmiać:

– Niedaleka to będzie droga, ale kwaśna3206, bo nic od króla nie potrafili Niemce uzyskać, a z Witoldem nie będą mieli też uciechy. Zebrał ci on pono3207 całą potęgę litewską i na Żmujdź idzie.

– Jeśli go król wspomoże, to będzie wielka wojna.

– Proszą o to Pana Boga wszyscy nasi rycerze. Ale choćby król z żalu nad krwią krześcijańską wielkiej wojny nie uczynił, wspomoże Witolda zbożem i pieniędzmi, a nie bez tego także, aby coś polskich rycerzy na ochotnika do niego nie poszło.

– Jako żywo – odpowiedział Zbyszko. – A może za to sam Zakon wypowie królowi wojnę?

– Ej, nie! – odpowiedział kniaź – póki dzisiaj mistrz żywie3208, nie będzie tego.

I miał słuszność. Zbyszko znał już mistrza dawniej, ale teraz, po drodze do Malborga, będąc razem z Zyndramem z Maszkowic i z Powałą prawie ciągle przy jego boku, mógł mu się lepiej przypatrzyć i lepiej go przeznać3209. Owóż ta podróż utwierdziła go tylko w przekonaniu, że wielki mistrz Konrad von Jungingen nie był złym i zepsutym człowiekiem. Musiał on często postępować w sposób nieprawy, gdyż cały Zakon krzyżacki stał na nieprawości. Musiał czynić krzywdy, bo cały Zakon zbudowany był na ludzkiej krzywdzie. Musiał kłamać, bo kłamstwo odziedziczył razem z oznakami mistrzostwa, a od wczesnych lat przywykł uważać je tylko za polityczną przebiegłość. Ale nie był okrutnikiem, bał się sądu Bożego i ile mógł, hamował pychę i zuchwałość tych dygnitarzy zakonnych, którzy pchali umyślnie do wojny z potęgą Jagiełłową. Był jednakże człowiekiem słabym. Zakon tak dalece przywykł od całych wieków czyhać na cudze, grabić, zabierać siłą lub podstępem przyległe ziemie, że Konrad nie tylko nie umiał powściągnąć3210 tego drapieżnego głodu, ale mimo woli, siłą nabytego pędu sam poddawał mu się i usiłował go zaspokoić. Dalekie też były już czasy Winrycha von Kniprode, czasy żelaznej karności, którą Zakon wprawiał w podziwienie3211 świat cały. Już za poprzedniego przed Jungingenem mistrza, Konrada Wallenroda, Zakon upoił się własną, coraz wzrastającą potęgą, której nie zdołały osłabić chwilowe klęski, odurzył się sławą, powodzeniem, krwią ludzką, tak że rozluźniły się karby3212, które trzymały go w sile i jedności. Mistrz przestrzegał, ile mógł, prawa i sprawiedliwości, ile mógł, łagodził osobiście żelazną rękę Zakonu ciążącą na chłopach, mieszczanach, a nawet na duchowieństwie i szlachcie siedzącej na prawie lennym3213 w ziemiach krzyżackich, więc w pobliżu Malborga ten i ów kmieć3214 albo mieszczanin mógł się pochwalić nie tylko dostatkiem, lecz i bogactwem. Ale w dalszych ziemiach samowola, srogość i rozpasanie komturów deptały prawa, szerzyły ucisk i zdzierstwa, wyciskały z pomocą nakładanych na własną rękę podatków albo i bez wszelkiego pozoru ostatni grosz, wyciskały łzy, często krew, tak że w całych obszernych krainach jeden był jęk, jedna nędza i jedna skarga. Jeśli nawet dobro Zakonu nakazywało, jak chwilami na Żmujdzi, większą łagodność – i takie nakazy szły wniwecz wobec niesforności komturów i przyrodzonego3215 im okrucieństwa. Czuł się więc Konrad von Jungingen3216 niby woźnicą, który rozhukanymi powodując końmi, wypuścił lejce z rąk i zdał wóz na wolę losu. Często też opanowywały jego duszę złe przeczucia, często przychodziły mu na myśl prorocze słowa3217: „Postanowiłem ich pszczołami pożyteczności i utwierdziłem3218 na progu ziem chrześcijańskich, ale oto powstali przeciw mnie. Bo nie dbają o duszę i nie litują się ciał tego ludu, który z błędu3219 nawrócił się ku wierze katolickiej i ku mnie. I uczynili z niego niewolników i nie nauczając go przykazań Bożych, i odejmując mu Sakramenta święte, na większe jeszcze piekielne męki go skazują, niż gdyby był w pogaństwie pozostał. A wojny toczą ku rozpostarciu swej chciwości. Przeto przyjdzie czas, iże wyłamane im będą zęby i będzie ucięta im ręka prawa, a prawa noga im ochromieje3220, aby uznali grzechy swoje”. Mistrz wiedział, że owe wyrzuty, które tajemniczy Głos uczynił Krzyżakom w objawieniu świętej Brygidy, były słuszne. Rozumiał, że gmach zbudowany na cudzej ziemi i cudzej krzywdzie, wsparty na kłamstwie, podstępie, srogości, nie może się długo ostać. Bał się, że podmywany od lat całych krwią i łzami, runie od jednego uderzenia potężnej ręki polskiej; przeczuwał, że wóz, który ciągną rozhukane konie, musi skończyć w przepaści, więc starał się, aby przynajmniej godzina sądu, gniewu, klęski i nędzy przyszła jak najpóźniej. Z tej przyczyny, pomimo swej słabości, w jednym tylko stawiał niezłomny opór swym dumnym i zuchwałym racjom3221: oto nie dopuszczał do walki z Polską. Próżno zarzucano mu bojaźń i niedołęstwo, próżno pograniczni komturowie parli wszelkimi siłami do wojny. On, gdy ogień miał już, już wybuchnąć, cofał się zawsze w ostatniej chwili, a potem Bogu czynił dzięki w Malborgu, że mu się udało miecz podniesiony nad głową Zakonu zatrzymać.

Ale wiedział, że do tego przyjść musi. Więc owo przeświadczenie, że Zakon stoi nie na prawie Bożym, ale na nieprawości i kłamstwie, i owo przeczucie bliskiego dnia zaguby czyniło go jednym z najbardziej nieszczęsnych ludzi w świecie. Byłby niechybnie dał życie i krew, gdyby mogło być inaczej i gdyby czas był jeszcze zawrócić na prawą drogę, ale sam czuł, że już nie czas! Zawrócić – to by znaczyło oddać prawym posiadaczom całe ziemie żyzne, bogate i pochwycone przez Zakon od Bóg wie jak dawna, a z nimi razem mnóstwo miast tak bogatych jak Gdańsk. I nie dość! To znaczyło wyrzec się Żmujdzi, wyrzec się zamachów na Litwę, włożyć miecze do pochew, wreszcie całkiem wynieść się z tych krain, w których Zakon nie miał już kogo nawracać – i osiąść chyba znów w Palestynie lub na której z wysp greckich, aby tam Krzyża od prawdziwych bronić Saracenów3222. Ale było to niepodobieństwem, gdyż równałoby się wyrokowi zagłady na Zakon. Kto by się na to zgodził? i jakiż mistrz mógł czegoś podobnego zażądać? Konradowi von Jungingen zawłóczyła się3223 cieniem dusza i życie, ale człowieka, który by z podobną radą wystąpił, on pierwszy skazałby, jako pozbawionego zmysłów, na ciemną izbę. Trzeba było iść dalej i dalej, aż do dnia, w którym sam Bóg kres naznaczy. Więc szedł, ale w dusznej3224 trosce i smutku. Włos na brodzie i skroniach już mu się posrebrzył, a bystre niegdyś oczy pokryły się do połowy ociężałymi powiekami. Zbyszko ani razu nie dostrzegł na jego twarzy uśmiechu. Oblicze mistrzowe nie było groźne ani nawet chmurne, było tylko jakby zmęczone jakimś cichym cierpieniem. W zbroi, z krzyżem na piersiach, w środku którego był w czworokącie czarny orzeł – w białym wielkim płaszczu, również przyozdobionym krzyżem, czynił wrażenie powagi, majestatu i smutku. Konrad niegdyś wesoły był i kochał się w krotofilach3225, a i teraz nawet nie usuwał się od wspaniałych uczt, widowisk i turniejów – owszem, sam je wyprawiał, ale ani w natłoku świetnego rycerstwa, które przybywało w gości do Malborga, ani w zgiełku radosnym, wśród huku trąb i szczęku oręża, ani przy pucharach przepełnionych małmazją3226 – nie rozweselał się nigdy. Wówczas, gdy wszystko wokół niego zdawało się dyszeć potęgą, świetnością, nieprzebranym bogactwem, niezłomną mocą, gdy posłowie cesarza i innych królów zachodnich wykrzykiwali w uniesieniu, że Zakon sam starczy za wszystkie królestwa i za potęgę całego świata – on jeden się nie łudził – i on jeden pamiętał złowrogie słowa objawione świętej Brygidzie: „Przyjdzie czas, iże wyłamane będą ich zęby i będzie im ucięta ręka prawa, a prawa noga im ochromieje3227, aby uznali grzechy swoje”.

3137.drzewiej (daw.) – dawniej. [przypis edytorski]
3138.Witold Kiejstutowicz, zwany Wielkim – (ok. 1350–1430), wielki książę litewski, brat stryjeczny Władysława Jagiełły. W latach 1382–1385 oraz 1390 przejściowo sprzymierzony z Krzyżakami przeciw Jagielle. [przypis edytorski]
3139.skroś tej przyczyny (daw.) – dlatego. [przypis edytorski]
3140.godzić (daw.) – tu: celować. [przypis edytorski]
3141.zali (daw.) – czy. [przypis edytorski]
3142.statek (daw.) – stateczność. [przypis edytorski]
3143.wraz (daw.) – zaraz. [przypis edytorski]
3144.powrósło (daw.) – gruby sznur, powróz. [przypis edytorski]
3145.szwank (z niem.) – szkoda. [przypis edytorski]
3146.szranki (daw.) – drewniane ogrodzenie placu, na którym odbywał się turniej rycerski, przen. sam turniej. [przypis edytorski]
3147.wyszlamować – wyjąć (metafora odnosząca się do wyjmowania szlamu z cieku wodnego). [przypis edytorski]
3148.do cna (daw.) – całkiem. [przypis edytorski]
3149.pustota (daw.) – lekkomyślność i skłonność do figlów. [przypis edytorski]
3150.wolej (daw.) – lepiej. [przypis edytorski]
3151.atoli (daw.) – jednak. [przypis edytorski]
3152.wywczas (daw.) – odpoczynek. [przypis edytorski]
3153.przydać (daw.) – dodać. [przypis edytorski]
3154.chycić – dziś popr.: chwycić. [przypis edytorski]
3155.rozsierdzić się (daw.) – zezłościć się. [przypis edytorski]
3156.komtur – zwierzchnik domu zakonnego bądź okręgu w zakonach rycerskich, do których zaliczali się krzyżacy. [przypis edytorski]
3157.mitręga (daw.) – trud bądź zwlekanie. [przypis edytorski]
3158.wygodzić (daw.) – dogodzić. [przypis edytorski]
3159.przeto (daw.) – więc, zatem. [przypis edytorski]
3160.przygodzić się (daw.) – przydarzyć się. [przypis edytorski]
3161.niełacno (daw.) – niełatwo, trudno. [przypis edytorski]
3162.nieszporny – tu: poważny, dostojny; nieszpory – przedostatnia, wieczorna część liturgii godzin, to jest cyklu codziennych modlitw obowiązkowych dla osób ze święceniami duchownymi. [przypis edytorski]
3163.cnić się (daw.) – tęsknić za czymś, martwić się, nudzić. [przypis edytorski]
3164.spłonić się (daw.) – zaczerwienić się. [przypis edytorski]
3165.Zawisza Czarny z Garbowa – (ok. 1370–1428) polski rycerz, przez pewien czas na służbie króla Węgier Zygmunta Luksemburskiego. [przypis edytorski]
3166.Jan Farurej z Garbowa – rycerz, brat Zawiszy Czarnego. [przypis edytorski]
3167.Mikołaj Powała z Taczewa – (ok. 1380–ok. 1415), rycerz i dyplomata, powołany do rady wojennej przed bitwą pod Grunwaldem. [przypis edytorski]
3168.Paszko (Paweł) z Biskupic, zwany Złodziej – rycerz, uczestnik bitwy pod Grunwaldem. [przypis edytorski]
3169.Władysław II Jagiełło – (ok. 1362–1434), syn wlk. księcia Olgierda, wielki książę litewski, król Polski od małżeństwa z Jadwigą (1386). Dwukrotnie ochrzczony (przez matkę Juliannę w obrządku wschodnim i przez biskupów polskich przed ślubem w obrządku łacińskim), osobiście dowodził w bitwie pod Grunwaldem. [przypis edytorski]
3170.Władysław Opolczyk – (ok. 1330–1401), książę opolski, lennik czeski, stronnik dynastii Andegawenów, zastawił Krzyżakom zamek w Złotoryi, co stało się dla nich uzasadnieniem do zawłaszczania terytoriów Polski. [przypis edytorski]
3171.ziemia dobrzyńska – obszar na wschód od Torunia, zagarnięty przez Krzyżaków wskutek bezprawnej umowy z księciem Władysławem Opolczykiem. [przypis edytorski]
3172.Konrad von Jungingen – 1355–1407, wielki mistrz zakonu krzyżackiego w latach 1393-1407, zręczny polityk, umiejętnie rozgrywający konflikty między książętami litewskimi. [przypis edytorski]
3173.Żmudź – historyczna nazwa tzw. Dolnej Litwy, nizinna kraina geograficzna i region administracyjny. [przypis edytorski]
3174.Witold Kiejstutowicz, zwany Wielkim – (ok. 1350–1430), wielki książę litewski, brat stryjeczny Władysława Jagiełły. W latach 1382–1385 oraz 1390 przejściowo sprzymierzony z Krzyżakami przeciw Jagielle. [przypis edytorski]
3175.obiecnijcie – dziś popr.: obiecajcie. [przypis edytorski]
3176.siła (daw.) – wiele. [przypis edytorski]
3177.rajca – radca, doradca. [przypis edytorski]
3178.zdurzyć (daw.) – oszukać. [przypis edytorski]
3179.stolec (daw.) – tron. [przypis edytorski]
3180.wżdy (daw.) – jednak, przecież. [przypis edytorski]
3181.komtur – zwierzchnik domu zakonnego bądź okręgu w zakonach rycerskich, do których zaliczali się krzyżacy. [przypis edytorski]
3182.kmieć – zamożny chłop, posiadający własne gospodarstwo. [przypis edytorski]
3183.wypierać się czegoś – zaprzeczać czemuś. [przypis edytorski]
3184.Witold Kiejstutowicz, zwany Wielkim – (ok. 1350–1430), wielki książę litewski, brat stryjeczny Władysława Jagiełły. W latach 1382–1385 oraz 1390 przejściowo sprzymierzony z Krzyżakami przeciw Jagielle. [przypis edytorski]
3185.szranki (daw.) – drewniane ogrodzenie placu, na którym odbywał się turniej rycerski, przen. sam turniej. [przypis edytorski]
3186.gładko – tu: łatwo. [przypis edytorski]
3187.nieudałych – dziś popr.: nieudanych. [przypis edytorski]
3188.Mikołaj Powała z Taczewa – (ok. 1380–ok. 1415), rycerz i dyplomata, powołany do rady wojennej przed bitwą pod Grunwaldem. [przypis edytorski]
3189.tęższy (daw.) – silniejszy. [przypis edytorski]
3190.grabia – dziś: hrabia. [przypis edytorski]
3191.grzywna – śrdw. jednostka płatnicza, o wartości pół funta złota lub srebra. [przypis edytorski]
3192.wstrzymać a. strzymać, strzymać (daw.) – tu: wystarczyć. [przypis edytorski]
3193.przydać (daw.) – dodać. [przypis edytorski]
3194.żywie – dziś popr.: żyje. [przypis edytorski]
3195.przezpiecznie (daw.) – bezpiecznie. [przypis edytorski]
3196.zali (daw.) – czy. [przypis edytorski]
3197.Zyndram z Maszkowic – (zm. ok. 1414) polski rycerz niemieckiego pochodzenia. [przypis edytorski]
3198.przyczynić się za kimś – wstawić się za kimś. [przypis edytorski]
3199.kniaź (daw.) – książę. [przypis edytorski]
3200.zajrzeć a. zaźrzeć (daw.) – zazdrościć. [przypis edytorski]
3201.jeno (daw.) – tylko. [przypis edytorski]
3202.podufałość (daw.) – zaufanie, przyjaźń. [przypis edytorski]
3203.bojarzyn a. bojar – rycerz, szlachcic ruski, wołoski lub litewski. [przypis edytorski]
3204.zajrzeć (daw.) – zazdrościć. [przypis edytorski]
3205.komtur – zwierzchnik domu zakonnego bądź okręgu w zakonach rycerskich, do których zaliczali się krzyżacy. [przypis edytorski]
3206.kwaśny – tu: niezadowolony. [przypis edytorski]
3207.pono (daw.) – ponoć, podobno. [przypis edytorski]
3208.żywie – dziś popr.: żyje. [przypis edytorski]
3209.przeznać – dziś popr.: poznać. [przypis edytorski]
3210.powściągnąć (daw.) – powstrzymać. [przypis edytorski]
3211.podziwienie – dziś popr.: podziw. [przypis edytorski]
3212.karby (daw.) – dyscyplina. [przypis edytorski]
3213.prawo lenne – prawo regulujące stosunki między suzerenem a wasalem, z reguły oparte na nadawaniu ziemi w zamian za służbę. [przypis edytorski]
3214.kmieć – zamożny chłop, posiadający własne gospodarstwo. [przypis edytorski]
3215.przyrodzony – wrodzony, naturalny. [przypis edytorski]
3216.Konrad von Jungingen – 1355–1407, wielki mistrz zakonu krzyżackiego w latach 1393-1407, zręczny polityk, umiejętnie rozgrywający konflikty między książętami litewskimi. [przypis edytorski]
3217.prorocze słowa – proroctwo św. Brygidy Szwedzkiej (1303-1373), świętej, wizjonerki i pisarki, założycielki zakonu brygidek. [przypis edytorski]
3218.utwierdzić (daw.) – ustanowić. [przypis edytorski]
3219.błąd (daw.) – tu: pogaństwo. [przypis edytorski]
3220.ochromieć (daw.) – okuleć. [przypis edytorski]
3221.racjom – prawdop. winno być: rajcom, czyli doradcom. [przypis edytorski]
3222.Saraceni – Arabowie, muzułmanie, przen. poganie; w czasie opisywanym w powieści w Hiszpanii trwała rekonkwista, to jest odbijanie ziem zajętych przez Saracenów. [przypis edytorski]
3223.zawłóczyć się (daw.) – zasłaniać się. [przypis edytorski]
3224.duszny – tu: dotyczący duszy. [przypis edytorski]
3225.krotofila a. krotochwila – żart. [przypis edytorski]
3226.małmazja – słodkie wino greckie. [przypis edytorski]
3227.ochromieć (daw.) – okuleć. [przypis edytorski]
Age restriction:
0+
Release date on Litres:
01 July 2020
Volume:
1110 p. 1 illustration
Copyright holder:
Public Domain
Download format:
epub, fb2, fb3, ios.epub, mobi, pdf, txt, zip