Free

Z jednego gniazda

Text
Mark as finished
Font:Smaller АаLarger Aa

– Zaraz nam otworzą – powiedziały ziarnka, i zgadły.

– Teraz zobaczymy, które z nas najdalej poleci w świat – odezwało się ziarnko najmniejsze. – Teraz się to okaże.

– Co się stać ma, to się stanie – rzekło drugie. – Bóg nad nami.

Trrr! – strączek się otworzył i wszystkie pięć ziarnek ujrzały światło dzienne.

Leżały w ręku chłopca, który im się przypatrywał, a następnie oznajmił, że będą doskonałe do jego pukawki.

To mówiąc, wsypał je wszystkie od razu i wystrzelił.

– Lecę w świat! Doścignij mnie, jeżeli możesz! – zawołało jedno ziarnko.

– Ja do słońca polecę! To jest także strączek i właśnie taki, jakiego pragnąłem dla siebie.

– My spać pójdziemy – szepnęły dwa inne i potoczyły się na ziemię.

– Ja niewiele potrzebuję – rzekło piąte i, wzleciawszy w powietrze, upadło w szparę deski pod oknem poddasza, gdzie było trochę ziemi i mchu zielonego, który otulił gościa.

Zatem leżało znowu w niewoli.

– Złe przemija – szepnęło.

W izdebce pod dachem mieszkała uboga kobieta, która zarabiała jako najemnica, więc wychodziła codziennie od rana, paliła ludziom w piecach, myła i sprzątała, gdyż była pracowita i silna. W pokoiku zostawała jednak jej córeczka, dziecko wątłe i słabowite, a od roku tak słabe, że prawie nie podnosiło się z łóżka.