Podczas kolacyi w domu była rozkoszną. Ażeby być pewniejszym siebie odesłałem służącego który mię bądź co bądź krępował. – Och! zachowywaliśmy się przyzwoicie, ale ty wiesz jak zakochani są śmieszni, piliśmy z jednej szklanki, jedliśmy z jednego talerza i jednym widelcem… Bawiło nas zjadanie ciastek równocześnie z obydwóch stron, tak że usta nasze spotykały się w środku.
Ona zapragnęła napić się szampana.
Zapomniałem zupełnie o tej butelce stojącej na kredensie. Wziąłem ją, przeciąłem sznurki i naciskałem korek, żeby wystrzelił. – Nie wystrzelił. Gabryela poczęła się śmiać:
– O! Zła wróżba!
Przygniatałem palcami wzdętą głowę korka, przechylałem go na lewo, na prawo, wtem, nagle urwałem korek przy samej szyjce.
Gabryela westchnęła:
– O mój biedny Rogerze!
Wziąłem korkociąg, ale i nim nie udało mi się mimo wysiłku, korka wyciągnąć. – Musiałem przywołać Filipa. – Moja żona śmiała się teraz do rozpuku:
– Doskonale… doskonale… widzę teraz, jak mogę liczyć na ciebie.
Była już na pół pijaną.
Po czarnej kawie, jeszcze o jeden stopień bardziej była podchmieloną.
Udanie się do wspólnego łóżka nie wymaga dla wdowy tych wszystkich ceremonij, które są potrzebne przy młodej dziewczynie.
Gabryela przeszła spokojnie do swojego pokoju:
– Proszę cię rzekła, zostań tu na kwadransik i wypal swoje cygaro.