Free

Dziwna stacja

Text
Mark as finished
Font:Smaller АаLarger Aa

– Bendita se tierra de Italia31! – westchnął półgłosem rozkochany Hiszpan.

– I ty bądź pozdrowion na progu ojczyzny mojej – odwdzięczył mu się patetyczny poeta Włoch.

– Wjeżdżamy na obszar przepięknej Riviera di Poente. Oto pierwsza większa stacja z tej strony; oto Ventimiglia.

Pociąg minął stację i pomknął dalej. Po chwili krajobraz uległ znacznej zmianie. Znać zboczono w głąb lądu, bo towarzysząca dotąd wiernie pociągowi tafla morza po prawej jego stronie teraz gdzieś znikła. Natomiast po stronie przeciwnej wydźwignęły się potężne, skalne zbocza jakichś gór…

Temperatura zewnątrz gwałtownie spadła, bo okna wozów pokryły się nagle szadzią mgły. Ktoś wrażliwszy na chłód załączył kontakt elektryczny ze systemem opornic wężowych pod ścianami.

– Corpo di Bacco32! – narzekał Rovelli. – „Infernal” dzisiaj nie podoba mi się; znów jedziemy ślimaczym krokiem.

I rzeczywiście pociąg zwolnił biegu. Jakby znużony wściekłym tempem uwertury, teraz dyszał ciężko i leniwo wspinał się na podgórski teren. Nagle rozległ się przeciągły gwizd lokomotywy, zgrzyt gwałtownie hamowanych kół i pociąg stanął. Kilka głów wychyliło się z okien przedziałów, by zbadać przyczynę.

– Tam do licha! Stoimy na przestrzeni!

– Nie, nie. Jest jakiś sygnał. To gdzieś niedaleko od stacji.

– Lecz co to za stacja, do diaska?

– Chyba San Remo.

– To niemożliwe. Za wcześnie. Zresztą choćby i San Remo, dlaczego stanął? Ten pociąg ma najbliższy postój dopiero w Genui.

– Cierpliwości! Poczekamy – zobaczymy.

Leszczyc patrzył uważnie na sygnał. Świecił wyraźnie tam, w górze, po prawej stronie toru w kształcie dużej fioletowej latarni przypiętej do jednego z ramion semaforu.

– Szczególny sygnał – mruknął, odwracając się ku wnętrzu przedziału i spotykając oko w oko z Rovellim:

– Widział go pan?

– Owszem. Rzeczywiście po raz pierwszy spotykam się z tego rodzaju znakiem kolejowym. Co za barwa! Dotąd słyszałem, że używa się do sygnalizacji koloru zielonego, czerwonego, niebieskiego lub zwykłego białego – lecz co ma oznaczać fioletowy – nie mam pojęcia.

– Panie konduktorze – zapytał ktoś przebiegającego mimo wozu funkcjonariusza – co znaczy ten sygnał?

– A licho go wie – odparł roztargniony kolejarz i pomknął ku przodowi pociągu.

– Ładna historia – zrzędził Pemberton. – Sama służba nie rozumie sygnałów. Obawiam się, czyśmy nie wpadli w jakąś kabałę. Może by tak wysiąść i poinformować się tam na przodzie u maszynisty?

– Wysiadać, wysiadać! – odezwało się kilkanaście głosów zewnątrz.

– Kto tam woła?

Odpowiedział gwar tłumu pod oknami. Widocznie pasażerowie gromadnie opuszczali wagony.

– A więc wysiadajmy!

W minucie wozy opustoszały zupełnie. Wszyscy pchani jedną myślą podążyli w stronę stacji. Na zboczach nasypu czerniły się przy fiołkowym świetle sygnału wydłużone sylwety mężczyzn, kobiet i dzieci. Przed chwilą gwarni jeszcze i podnieceni, teraz szli cicho jakoś i spokojnie, krokiem równym, nie spiesząc zbytnio…

Leszczyc uczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Odwrócił się i ujrzał poważną twarz mahatmy.

– Przyjacielu z Lechistanu, teraz trzymaj się mego boku.

Profesora zdumiał trochę ton, lecz że uczony jogi był mu sympatyczny, więc ująwszy go po przyjacielsku pod ramię, odpowiedział:

– Z całą przyjemnością, mahatmo.

Przechodząc mimo33 maszyny, chciał zasięgnąć języka, lecz już maszynisty nie było; idąc za przykładem innych, zostawił pociąg na łasce Opatrzności i poszedł ku stacji.

– Nie ma rady – musimy i my pójść w tę stronę. Lecz co to za stacja, do kroćset?

– Wkrótce zaspokoisz swą niewczesną ciekawość – zapewnił Riszivirada.

Jakoż o kilkadziesiąt metrów za semaforem zarysowały się kontury budynku.

– Tam do diaska! – zaklął Leszczyc, mijając ostatnie zwrotnice. – Tu wszystko utrzymane w jednym kolorze. Patrz, mahatmo! Wszystkie stawidła34 śródtorowe oświetlone fioletowo. Ale bo i stacja cała tonie w tejże barwie; ani jedna lampa nie oszklona zwykłym, białym kloszem; wszystkie sieją to upiorne, fiołkowe światło.

– Stacja: Buon Ritiro – zabrzmiał za ich plecami głos Rovellego.

– Aha, istotnie – zdumiał się Leszczyc, odczytując napis na przyczole podsienia peronowego. – To niby tyle, co po polsku Ustroń. Piękna nazwa. Lecz skąd się wzięła na tym szlaku?

– I ja jej sobie w żaden sposób przypomnieć nie mogę, chociaż jako urodzony Genueńczyk znam te strony dokładnie.

– W moim rozkładzie jazdy też jej nie znalazłem.

– Zagadki, panowie, same zagadki.

Podeszli do grupy konduktorów opieszale wałęsających się po peronie.

– Dlaczego nie jedziemy dalej? Co spowodowało przerwę w ruchu?

Popatrzyli na pytających zdumieni, jakby nie rozumiejąc, o co właściwie idzie.

– A po cóż jechać dalej? – zdobył się wreszcie na odpowiedź jeden rezolutniejszy. – Albo nam tu źle? Spokój, cisza jak w raju.

– Istny przytułek, jak Boga mego kocham – unosił się drugi.

– I dlategoście zapewne pogasili już wasze latarki, jedyne szkła w tym dziwnym miejscu, które jeszcze przepuszczały światło białe?

Odpowiedzieli dobrodusznym uśmiechem:

– A juści zapewne dlatego. Po co miały się kłócić z barwą, która tu panuje? Zresztą teraz one nam już niepotrzebne. I tak nie pojedziemy dalej.

– Ludzie! – krzyknął przyprowadzony już do pasji Leszczyc. – Czyście powariowali? Co to wszystko znaczy?

Riszivirada ujął go łagodnie pod ramię, odciągając na bok:

– Kochany profesorze, próżny twój gniew. Czyż nie widzisz, że prócz nas tu trzech nikt nie zdaje się być oburzonym na obecny stan rzeczy? Czyż nie widzisz, że wszyscy wyglądają na zupełnie zadowolonych? Więc jakżeż dziwić się tym dobrym i prostym ludziom?

Leszczyc mimo woli rozglądnął się dokoła. Wtem rozbłysły zewsząd jakby tysiące nowych świateł i obrzuciły fiołkową powodzią dotąd w półmroku ukrytą okolicę.

Uczony i poeta mimo woli wydali okrzyk zachwytu. Bo też cudnie groźny przedstawił im się widok. Przestrzeń kolejowa, na której odpoczywał „Infernal”, była wąskim parowem wciśniętym pomiędzy dwie pierzeje prostopadłych niemal, dziko nawisłych skalnych ścian, strzelających w niebo na jakie 3000 metrów. Do stóp jednego z tych olbrzymów przywarł dworzec Buon Ritiro. Przywarł poddańczo i jakby z cichą rezygnacją zdjętego śmiertelną trwogą dziecka. Wyskakujące ze zbocza góry dwa okrutne wiszary35, dwie drapieżne łapy tytana zaciążyły nad stacją, grożąc bezwzględną zagładą.

Od tych to prostopadłych ścian uderzył nagle ów dziwny fioletowy blask, który przepoił sobą wszystko. Skały Ustroni fosforyzowały.

Przy tym upiornie pięknym świetle ujrzał Leszczyc twarze towarzyszy podróży.

Były dziwnie spokojne i senne. Niedawno jeszcze tak natarczywie dopytujący się o przyczynę zatrzymania pociągu, pełni życia i zainteresowania ludzie teraz jakby zobojętnieli na wszystko. W ruchach powolni, ospali, snuli się pojedynczo lub grupami po torze przed stacją, przechadzali znużonym krokiem po peronie lub wyczerpani, bezsilni opadali na ławki. Kobiety z dziećmi schroniły się do poczekalni i zdawały się gotować na nocny spoczynek. Nikt nie myślał o dalszej podróży. Jakby wskutek tajemniczego porozumienia nie rozmawiano ze sobą prawie zupełnie. Pasażerowie, milcząc, wymijali się wzajemnie i jakby unikali spojrzenia sobie w oczy.

31Bendita se tierra de Italia! (hiszp.) – Błogosławiona niech będzie ziemia włoska! [przypis edytorski]
32Corpo di Bacco – włoskie przekleństwo. [przypis edytorski]
33mimo (daw.) – obok. [przypis edytorski]
34stawidło – zwrotnica. [przypis edytorski]
35wiszar (daw.) – skała, urwisko. [przypis edytorski]