Free

Gargantua i Pantagruel

Text
Mark as finished
Font:Smaller АаLarger Aa

Rozdział trzynasty. Jako Pantagruel radzi Panurgowi, aby przeniknął dolę lub niedolę swego małżeństwa przez sny

– Zatem, skoro nie możemy się porozumieć co do wykładu wyroczni wirgiliańskich, weźmy inny sposób wróżenia.



– Jakiż? – zapytał Panurg.



– Dobry – odparł Pantagruel – antyczny i autentyczny: to jest sny. Bowiem, będąc pogrążona we śnie, w warunkach, jakie opisują Hipokrates, lib.

Peri enypnion

, Platon, Plotyn, Jamblik, Synezjusz, Arystoteles, Ksenofon, Galen, Plutarch, Artemidorus Daldianus, Herofilus, Quintus Kalaber, Teokryt, Pliniusz, Ateneusz i inni, dusza nieraz odgaduje rzeczy przyszłe. Nie ma potrzeby długo ci tego udowadniać. Zrozumiesz to na pospolitym przykładzie: toć widzisz przecie nieraz, że kiedy dzieci, dobrze ochędożone, nakarmione i syte, usną głęboko, wówczas piastunki ich idą sobie zażywać chwili swobody, bowiem ich obecność przy kołysce zdaje się niepotrzebna. W podobny sposób i w nas, kiedy ciało śpi i kiedy trawienie jest zupełnie ukończone i nic ciału nie jest potrzeba aż do jego obudzenia, dusza buja sobie swobodno i odwiedza swoją ojczyznę, to jest niebo. Tam doznaje pełnego wcielenia w swoje pierwotne i boskie pochodzenie i, w kontemplacji tej nieskończonej i uduchowionej sfery, której środek jest w każdym miejscu wszechświata, a zaś obwód nikędy (oto Bóg, wedle nauki Hermesa Trismegistosa), w której nic się nie zdarza, nic nie mija, nic się nie spełnia, gdzie wszystkie czasy są obecne, zważa nie tylko rzeczy przeszłe i już urzeczywistnione w ruchu, ale także i przyszłe: otóż, gdy dusza taka wróci do swego ciała i przez jego zmysły i organa udzieli tych nowin przyjaciołom, wówczas mienią ją być jakoby widzącą jasno i prorokinią.



Prawda jest, iż nie przynosi nam ich w takiej czystości, w jakiej je widziała, zważywszy niedoskonałość i ułomność zmysłów cielesnych; jako Księżyc, otrzymując od Słońca światło, nie udziela nam go tak jasnym, tak czystym, tak żywym i palącym, jak je otrzymał. Dlatego potrzebny jest do tych wróżb sennych wykładacz, który by był bystry, mądry, przemyślny, doświadczony, roztropny i biegły onirokryta i oniropola; tak nazywano ich u Greków. Dlatego to powiadał Heraklit, iż sny niczego nas nie nauczają, ani też nic przed nami nie tają: jeno dają nam znak i wskazówkę co do rzeczy przyszłych, albo też co do naszej doli lub niedoli, albo też doli i niedoli drugiego. Święte pisma świadczą o tym, historia świecka to potwierdza, przytaczając nam tysiąc wydarzeń, które urzeczywistniły się wedle snów, tak osobie śniącej, jako też podobnie i innym. Atlantydzi, jak również mieszkańcy wyspy Tazos, jednej z Cyklad, pozbawieni są tej dogodności, jako że w ich kraju nic się nigdy nikomu nie śniło. Tym samym brakiem byli dotknięci Kleon Daulijczyk, Trazymedes i, za naszych czasów, uczony Francuz Wilanofanus, którym się nigdy nic nie śniło.



Jutro zatem, o godzinie, w której radosna różanopalca Aurora rozpędzi nocne ciemności, pogrąż się w głębokim śnie. Na ten czas jednak wyzbądź się wszelakiego ludzkiego uczucia, miłości, nienawiści, nadziei i obawy. Bowiem, jako niegdyś wielki wróżbita Proteusz, póty póki się przebierał i przeobrażał w ogień, wodę, w tygrysa, w smoka i inne dziwaczne maszkary, nie był mocen przepowiedzieć rzeczy przyszłej, a dopiero, aby móc je odgadnąć, musiał powrócić do własnej i przyrodzonej postaci, tak samo człowiek nie może uzyskać natchnienia i sztuki przepowiadania, jeno wówczas, aż cząstka, która jest w nim najbardziej boska (to znaczy

νους

 i

mens

) stanie się cicha, spokojna, obojętna, niezaprzątnięta ani miotana ziemskimi uczuciami i namiętnościami.



– Zgoda – rzekł Panurg. – A czy trzeba będzie skąpo czy obficie wieczerzać tego wieczora? Nie pytam o to bez racji. Bowiem, jeśli porządnie i obficie nie podjem na wieczerzę, nie mam dobrego snu, jeno tak nieco drzemię niespokojnie i sny mam wówczas tak czcze, jak czczym był mój żołądek.



– Wcale nie wieczerzać – odparł Pantagruel – byłoby najlepiej; zważywszy twe dobre odżywienie i twój obyczaj.



Amfiareus, starożytny wieszczbiarz, radził, aby ci, którzy w snach szukają wróżby, przez cały ten dzień nie jedli, a wina nie pili na trzy dni wprzódy. My nie będziemy używali tak ostrego i surowego postu. Wierzę wprawdzie chętnie, iż człowiek opchany wszelakim mięsiwem i opity niełacno może powziąć świadomość rzeczy duchowych; jednakże nie dzielę też i mniemania owych, którzy twierdzą, iż po długich i upartych postach głębiej przenikną tajniki spraw niebieskich.



Snadno

518

518



snadno

 a.

snadnie

 (daw.) – łatwo.



 możecie sobie przypomnieć, jako Gargantua, mój ojciec, którego imię z czcią tu wspominam, nieraz nam powiadał, iż pisma owych poszczących pustelników były tak mdłe, czcze i suche, jako były ciała podczas ich układania. Jakoż trudna to jest rzecz zachować świeżość i pogodę umysłu, gdy ciało jest w utrapieniu; zważywszy, iż filozofowie i medycy twierdzą, że duchy animalne powstają, rodzą się i tworzą z krwi arterialnej, oczyszczonej i wydelikaconej znamienicie w owej cudownej sieci, która leży popod komórkami mózgowia.



Wyobraźmy sobie za przykład filozofa, który jakoby usunął się w samotnię i z dala od tłumu, aby lepiej komentować, rozprawiać i tworzyć, a tymczasem naokoło niego szczekają psi, wyją wilcy, ryczą lwy, rżą konie, chrapią słonie, syczą węże, pokrzykują osły, brzęczą koniki polne, zawodzą turkawki; chybać mniej wówczas zaznałby spokoju, niż będąc w samym środku jarmarku w Fontanie albo Niorcie. Otoć co się dzieje, gdy ciało cierpi głód: któremu aby zaradzić, szczeka żołądek, oko mdleje, żyły ssą własną substancję z członków umięsionych i ściągają ku dołowi zbłąkanego ducha, winiąc go, iż tak zaniedbał troski o swego naturalnego gospodarza, którym jest ciało: jakoby sokół, siedząc na pięści myśliwca, chciał pomknąć w przestworze, a wraz ustawicznie ściągany był ku dołowi przez cugle. Owo w tej okazji wspomożemy się powagą Homera, ojca wszelkiej filozofii, który powiada o Grekach, iż wówczas, a nie wcześniej, nakazali łzom swoim koniec żałoby po Patroklusie, znamienitym druhu Achillesa, skoro głód się odezwał i brzuchy nie godziły się więcej łez dostarczać. Bowiem w ciele wycieńczonym przez zbyt długie poszczenie nie było już z czego płakać i łez ronić.



Umiarkowanie jest w każdej rzeczy chwalebne i tu też je zachowasz. Podjesz na wieczerzę nie bobu, nie zająca, ani innego mięsiwa; nie ryby, którą nazywają polipem, nie kapusty, ani też innej potrawy, która mogłaby twoje duchy animalne zamącić i przesłonić. Bowiem, jako zwierciadło nie może odbić obrazów przedmiotów na nie rzuconych i przeciwstawionych mu, jeżeli gładkość jego powierzchni przyćmiona jest oddechem albo też mglistą aurą, tak samo duch nie przyjmuje znaków wróżebnych przez sny, jeżeli ciało jest niespokojone i zmącone oparami i wyziewami pomienionych potraw, a to z przyczyny nierozerwalnej wzajemnej sympatii, jaka między nimi zachodzi.



Spożyjesz nieco dobrych gruszek krustemeńskich i bergamockich, jabłko renecie, parę śliwek turskich, co nieco czereśni z mojego sadu. I nie potrzebujesz się obawiać, iżby się twoje sny miały dlatego stać wątpliwe, zwodnicze albo podejrzane, jako to orzekli o nich niektórzy perypatetycy, iż są w czasie jesiennym, gdy ludzie, jak wiadomo, obficiej zażywają owocu, niżeli w innej porze roku. Co znowu dawni prorocy i poeci wykładają nam mistycznie, mówiąc, iż próżne i zwodnicze sny spoczywają i siedzą ukryte pod opadłymi liśćmi na ziemi; jako iż w jesieni liście opadają z drzew. Tego się nie obawiaj, powiadam: bowiem ta gorącość przyrodzona, która obficie mieści się w świeżym owocu i która, jakoby wrąc i parując, łacno ulatnia się z substancji animalnej, (jako to widzimy na moszczu), od dawna już jest ulotniona i ochłodzona. I napijesz się czystej wody z mojego źródła.



– Hm – rzekł Panurg – warunki nieco przytwarde dla mnie. Zgadzam się na to wszelako, niech się co chce stanie, obiecując sobie w zamian pośniadać jutro obficie a wcześnie, natychmiast po moim śnieniu. Zresztą polecam się owym dwom bramom Homerowym: Morfeuszowi, Icelonowi, Fantazusowi i Phobetorowi. Jeśli w potrzebie wesprą mnie i wspomogą, wzniosę im w zamian ucieszny ołtarzyk, cały zbudowany z najdelikatniejszego puszku. Ba, gdybym to był w Lakonii, w świątyni Ino, pomiędzy Oetyle a Talamami! Wnet by rozwiązała moją niepewność, zsyłając we śnie miłe i ucieszne marzenia.



Po czym zapytał Pantagruela:



– Czy nie dobrze by było, abym włożył do poduszki parę gałązek wawrzynu?



– Nie ma potrzeby – odparł Pantagruel. – To przesąd; i wszystko, co o tym pisali Serapian askalonita, Antyfon, Filochorus, Artemon i Fulgencjusz Plancjades, to jeno szczery zabobon. Toż samo powiedziałbym o lewej łopatce krokodyla i o kameleonie, z przeproszeniem starego Demokryta. Toż samo o kamieniu Baktrianów, nazwanym Eumetrydą. Toż samo o rogu Hamona. Tak nazywają Etiopczycy kosztowny kamień o barwie złota i kształcie kła dziczego, jakoby róg Jupitera Hamońskiego, twierdząc, iż sny tych, którzy go noszą, są prawdziwą i nieomylną wyrocznią bogów. Być może ów róg mają na myśli Homer i Wirgiliusz, wspominając dwie bramy snów, którym się polecałeś. Jedna jest z kości słoniowej, którą dostają się sny zmącone, zwodne i niepewne, jako przez kość słoniową, choćby była nie wiedzieć jak wyszlifowana, nic nie można widzieć: jej zbitość i nieprzejrzystość przeszkadza wniknięciu duchów widzenia i przyjęciu widzialnych przedmiotów. Druga brama jest z rogu: przez którą wchodzą sny pewne, prawdziwe i nieomylne: jako poprzez róg, dla jego odblasku i przezroczystości, ukazują się wszystkie przedmioty jasno i wyraźnie.

 



– Chcecie przez to dowieść – rzekł brat Jan – iż sny rogatych kogutów, jakim, przy pomocy boskiej i jego żony, będzie Panurg, są zawsze pewne i nieomylne.



Rozdział czternasty. Sen Panurga i jego wykładanie

O godzinie siódmej następnego rana Panurg stawił się przed Pantagruela. W komnacie znajdował się Epistemon, brat Jan Łomignat, Ponokrates, Eudemon, Karpalim i inni. Ujrzawszy Panurga, zwrócił się do nich Pantagruel i rzekł:



– Oto idzie nasz sennik.



– To słowo – rzekł Epistemon – niegdyś sporo kosztowało i drogo je zapłaciły dzieci Jakuba.



Zaczem rzekł Panurg:



– Co do mnie, nie dałbym za nie szeląga. Śniłem i śniłem niemało i obficie, ale nic z tego nie wyrozumiałem, prócz tego, iż w moim śnie miałem żonkę młodą, wdzięczną, doskonałej piękności, która obchodziła się ze mną i postępowała bardzo poczciwie, jakoby z małym pieszczoszkiem. Nie było na świecie szczęśliwszego, ani też bardziej radego człeczyny nade mnie. Głaskała mnie, łaskotała, przyklepywała, obmacywała, ściskała, całowała, i z figlów robiła mi dwa małe śliczniutkie rożki na czole. Przedstawiałem jej, niby przekomarzając się, że powinna mi je zrobić pod oczyma, abym lepiej widział którędy bodę, iżby Momus nie znalazł w nich jakiej rzeczy niedoskonałej i wartej poprawy, jako właśnie znalazł w ustawieniu rogów u wołu. Ale ta zbytnica, nie zważając na moje przedstawienia, wysuwała mi je jeszcze lepiej. I, rzecz godna podziwu i bardzo osobliwa, nie doznawałem przy tym żadnego bólu. W chwilę potem zdało mi się, iż zmieniłem się, sam nie wiem jak, w bębenek, a ona w sowę. Na tym przerwał się mój sen i nagle obudziłem się bardzo zmartwiony, niespokojny i wzburzony. Oto macie piękny półmiseczek snów. Uraczcież się nim do syta i wyłóżcie mi jak to rozumiecie. A teraz, mości marszałku Karpalim, chodźmy śniadać!



– Mniemam – rzekł Pantagruel – (jeśli cośkolwiek się rozumiem na sztuce zgadywania snów), iż żona twoja nie uczyni ci rzeczywiście i w zewnętrznym pojęciu rogów na czole, jako je mają Satyrzy; ale nie dotrzyma ci wierności ani ślubów małżeńskich, jeno drugim odda ciało, a ciebie uczyni rogalem. Ten punkt jest jasno wyłożony przez Artemidora, tak jak ci to powiadam. Tak samo ty nie przemienisz się w istocie w bębenek, jeno będziesz bity przez nią jako bęben w dzień godowy, ani ona w sowę, jeno będziesz cię przypodkradać, jako jest przyrodzonym obyczajem sowy. I oto widzisz, iż sen twój zgadza się z wróżbami wirgiliańskimi. Będziesz rogalem, będziesz bity, będziesz podkradany i wystrychnięty na dudka.



Na to wykrzyknął brat Jan, mówiąc:



– Prawdę, na Boga, głosi; będziesz rogalem, serdeńko, ręczę ci za to, będziesz nosił wdzięczne rożęta. Ha, ha ha! Nasz brat

Kornibus

! Bóg z tobą rybeńko! Wytnij nam parę słów kazania, a ja pójdę z tacką pomiędzy parafię.



– Przeciwnie – rzekł Panurg – sen ów przepowiada, iż w małżeństwie moim zaznam wszelakiego dobra, jakoby z rogu obfitości. Powiadacie, że to będą rogi satyrów.

Amen, amen, fiat, fiatur, ad differentiam papae

. W ten sposób będę miał ciągle mój przyrodzony wiatraczek w porządku i niezmęczony nigdy, jako mają satyrzy. Rzecz, której wszyscy pragną, a jeno niewielu otrzymało od nieba. Dlatego rogalem nie będę nigdy, ponieważ ten właśnie punkcik jest przyczyną

sine qua non

, przyczyną jedyną, dla której mężom przyprawia się rogi. Co skłania dziadów do żebrania? To, iż mają w domu pusty worek. Co wypędza wilki z lasu? Brak padliny. Co popycha białą głowę do łajdactwa? Rozumiecie, co myślę. Zdaję się w tym na świadectwo panów prawników, prezydentów, rajców, adwokatów, prokuratorów i innych glossatorów onej czcigodnej rubryki

de Frigidis et Maleficiatis

.



Wy, panie (przebaczcie jeśli się mylę), zdajecie mi się tkwić w oczywistym błędzie, tłumacząc sobie rogi jako znak rogalstwa. Diana nosi je na głowie w postaci pięknego półksiężyca. Czyż przez to jest rogalichą? Jakżeżby, u diabła, była rogalichą, nie będąc nigdy zamężną? Mówcież, do kroćset, z respektem, iżby wam zaś nie zrobiła tego, co niegdyś Akteonowi. Poczciwy Bachus również nosi rogi: toż samo Pan i Jowisz Amończyk i tylu innych. Czy to są rogale? Czyżby Juno była k…ą? Bowiem tak by wynikało, wedle figury zwanej

metalepsis

. Jako iż nazywać dziecko, w obecności jego ojca i matki, pomiotem albo bękartem, znaczy przystojnie, pod osłoną powiedzieć, iż ojciec jest rogal, a matka łajdaczka. Mówmyż jaśniej. Rogi, które mi przyprawiała moja żona, to są rogi obfitości, i wyposażone we wszelakie dobro. Ręczę wam za to. Co do reszty, znaczy, iż będę w małżeństwie wesół jak bęben w dzień godowy, radością huczący, bębniący, ciągle brzęczący i pierdzący bez odetchnienia. Wierzcie mi, że to będzie godzina mego szczęścia. A zaś żona moja będzie zgrabna i śliczna jako mała, milusia sówka.





A kto nie wierzy, niech się obwiesi,

Hej, kolenda, kolenda!



– Rozważam – rzekł Pantagruel – ostatni punkt, o którym wspomniałeś, i zestawiam go z pierwszym. Zrazu, z początku twojego snu, byłeś cały zatopiony w rozkoszy z jego przyczyny. Z końcem obudziłeś się znienacka, zmartwiony, niespokojny i wzburzony.



– Pewnie – rzekł Panurg – bowiem poszedłem spać na głodno.



– Wszystko pójdzie jak najgorzej, przewiduję to. Wierzaj mi, to jest pewne: każdy sen, który przerywa się nagle, zostawiając osobę śniącą we wzburzeniu i niepokoju, albo oznacza złe, albo też złe przepowiada.



Złe oznacza, to jest oznacza jakowąś chorobę ukrytą, zdradziecką, jadowitą, tajemną i nurtującą we wnątrzu ciała; która, za pośrednictwem snu (wzmacniającego zawsze siłę trawienną wedle teoremów medycyny), zaczyna się ujawniać i przesuwać ku powierzchni. Która to żałosna wędrówka zamąca spokój naczelnych władz czujących i wzywa je, iżby współczuły i zapobiegały. Jako to powiada przysłowie: poruszyć gniazdo os, zamącić bagno, pogłaskać śpiącego kota.



Wróży złe, to znaczy, iż za pomocą wrażenia sennego ostrzega duszę naszą, że gotuje się i zbliża jakoweś nieszczęście, które niedługo wyjdzie na jaw. Przykładem sen i straszliwe przebudzenie Hekuby, sen Eurydyki, żony Orfeusza, z których to snów, jak podaje Enniusz, obie zbudziły się nagle i w przerażeniu. Jakoż w rzeczy samej ujrzała potem Hekuba śmierć i zgubę męża swego Priama, dzieci i ojczyzny; takoż Eurydyka w krótki czas potem zginęła nędznym zgonem.



Przykładem Eneasz, któremu się śniło, iż rozmawia ze zmarłym Hektorem i nagle obudził się jednym skokiem. Jakoż tejże samej nocy spustoszono i spalono Troję. Innym razem, gdy mu się śniło, iż oglądał swoje bóstwa domowe i penaty, i gdy obudził się z przerażeniem, właśnie w następstwie tego przyszedł dzień straszliwej nawałnicy morskiej.



Przykładem Turnus, który, fantastyczną wizją piekielnej furii podniecony do rozpoczęcia wojny z Eneaszem, obudził się nagle w wielkim przestrachu; jakoż później, po wielu niedolach, zginął z ręki tegoż Eneasza. I tysiąc innych przykładów. Kiedy wam mówię o Eneaszu, zważcie, co Fabiusz Piktor powiada o nim, iż wszystko, cokolwiek uczynił i przedsięwziął i co mu się w życiu przytrafiło, zawżdy przewidział i poznał wprzódy za pomocą sennego widzenia. I nie brak jest racji w tych przykładach. Bowiem, jeżeli sen i spoczynek są darem i szczególnym dobrodziejstwem bogów, jako utrzymują filozofowie i świadczy poeta, mówiąc:





Była godzina wówczas, gdy sen, bogów datek,

Znużone oczy ludzi mruży w dnia ostatek;



taki dar, jeśli się kończy nagłym zmąceniem i przestrachem, musi zwiastować groźbę jakiegoś wielkiego nieszczęścia. Inaczej spoczynek nie byłby spoczynkiem; dar nie byłby darem; nie od życzliwych bogów by pochodził, jeno od nieżyczliwych diabłów, wedle pospolitego rzeczenia

εχυρων άδωρα δώρα

. To tak, jak gdyby ktoś widział, jak gospodarze stateczni i ojcowie rodzin siedzą sobie przy obficie zastawionym stole, ledwie zacząwszy ucztę i w pełnym apetycie, i oto nagle, jednym skokiem, zrywają się przerażeni. Kto by nie znał przyczyny, mógłby się przestraszyć zaiste. Bo cóż? Snać

519

519



snać

 (daw.) – widocznie, najprawdopodobniej.



 usłyszeli sługi swoje wołające do ognia, dziewki służebne szczujące złodzieja, dzieci pierzchające z krzykiem przed mordercą. Zaczem trzeba im było, niechając posiłku, bieżać

520

520



bieżać

 a.

bieżyć

 (daw.) – iść, podążać.



 co żywo z pomocą i ratunkiem.



W rzeczy samej przypominam sobie, iż kabaliści i massoreci, tłumacze świętych ksiąg, wykładając o sposobie rozpoznania rozumem prawdziwości pojawiań się aniołów (bowiem często duch ciemności bierze zdradliwie na się postać anioła światła), powiadają, iż różnica między oboma polega na tym, iż duch słodyczy i pocieszenia, ukazując się człowiekowi, przestrasza go zrazu, a pociesza na końcu, wlewa weń radość i zadowolenie, zasię duch złości i zwodzicielstwa zrazu napełnia człowieka weselem, wszelako w końcu zostawia go w przerażeniu, niepokoju i udręce.



Rozdział piętnasty. Wymówki Panurga i wykład kabały monastycznej w przedmiocie solonego mięsiwa

– Niech Bóg ma w swojej opiece – rzekł Panurg – tego, który dobrze widzi, a nic nie słyszy. Widzę was bardzo dobrze, ale nie słyszę was zgoła i nie wiem, co gadacie. Brzuch wyposzczony nie ma wcale uszu. Szaleję, prze Bóg, z szalonej wścieklizny głodu. Zanadtom wiele przecierpiał. Majster będzie z tego, kto mnie w tym roku namówi jeszcze na takie śnienia. Spać bez kolacji, do kroćset! Choroba ciężka! Dalej, bracie Janie, śniadać, śniadać! Kiedy dobrze i sumiennie pośniadam i brzuch jest w samą miarę, pod sztrych, pełny i wymoszczony, wówczas, gdy już tak padnie i w razie koniecznej potrzeby, obszedłbym się bez obiadu: ale bez wieczerzy! Do kroćset! Toż to istne szaleństwo; to gwałt przeciw prawom natury!



Natura stworzyła dzień, aby się mozolić, aby pracować i krzątać się, każdy koło swego zatrudnienia. Aby to bardziej ułatwić, dostarcza nam świec, to znaczy jasnego i radosnego światła dnia. Wieczorem zasię poczyna nam go ujmować, jakoby mówiąc nam milcząco: „Dzieci, poczciwe jesteście, ale dosyć już tej pracy. Noc przychodzi; godzi się poniechać trudu i skrzepić się dobrym chlebusiem, dobrym winkiem, dobrym mięskiem; potem co nieco się poweselić, położyć i wypocząć, aby nazajutrz znowu być świeżym i raźnym do pracy, jak wprzódy”. Tak czynią sokolnicy; skoro nakarmili swoje ptaki, nie każą im bujać po powietrzu, jeno dają wytchnąć spokojnie na żerdce. Co bardzo dobrze rozumiał ów dobry papież, pierwszy fundator postów. Nakazał, aby się pościło aż do godziny wieczornej; później wszelako dozwolonym było zażyć posiłku.



Za dawnych czasów mało kto jadał obficie w południe: chyba sami jeno mnichowie a kanonicy. Bowiem ci nie mają innego zatrudnienia; co dnia jest u nich święto. Owi strzegą pilnie klasztornego przysłowia:

de missa ad mensam

521

521



de missa ad mensam

 (łac.) – od mszy do stołu.



. I nie czekają nawet na przybycie opata, aby rozwalić się u stołu. Dopieroż tam, obżerając się statecznie, czekają mnichowie na opata: tak to owszem, ale inaczej nie, pod żadnym warunkiem. Natomiast wszyscy insi krzepili się sumienną wieczerzą, z wyjątkiem jeno jakichś pomylonych dziwaków: dlatego nazywa się

coena

, to jest wszystkim wspólna.



Wiesz przecież, bracie Janie. Chodźmy, przyjacielu, na wszystkich diabłów, chodźmy. Mój żołądek szczeka już z głodu jak pies. Rzućmyż mu porządną porcję polewki do