Free

Gargantua i Pantagruel

Text
Mark as finished
Font:Smaller АаLarger Aa

Rozdział trzydziesty trzeci. Jako Pantagruel zachorował i w jaki sposób przyszedł do zdrowia

Niedługo potem Pantagruel rozchorował się i zapadł tak na żołądek, iż nie mógł pić ani jeść; a że to jedno nieszczęście nigdy samo nie przychodzi, dostał jeszcze i kamieni moczowych, które go dręczyły nad ludzkie pojęcie. Ale lekarze krzątali się koło niego bardzo troskliwie i za pomocą mnóstwa kojących i moczopędnych leków, przegnali mu z uryną jego cierpienie. A miał ją tak gorącą, że do tego czasu jeszcze nie wystygła. I znajdziecie ją we Francji po rozmaitych miejscach wedle tego, jakim łożyskiem popłynęła i nazywają się te miejsca cieplicami, jako to:

 
w Kodrecie,
w Limuzie,
w Daście,
w Balryku,
w Neryku,
w Burbonensie i indziej,
w Italii,
w Mongrodzie,
w Aponii,
w Santo Pietro di Padua,
w świętej Helenie,
w Kazanowa,
w Santo Bartholomeo,
w hrabstwie Bulonii,
w Laporecie,
 

i tysiącu innych miejsc.

I dziwię się mocno wielu opętanym filozofom i lekarzom, którzy tracą czas na roztrząsanie, skąd się bierze gorącość owychże wód, czy z przyczyny boraksu, czyli siarki, czy hałunu, czy saletry, która spoczywa tam w gruncie: brednie bowiem jeno im się roją i lepiej by zrobili, gdyby poszli utrzeć sobie zadki ostem, niżby mieli trawić czas na gadaniu o tym, czego początku nie znają. Rozstrzygnienie jest łatwe i nie trzeba dłużej szukać, jeno iż te kąpiele są ciepłe, ponieważ powstały z ciepłych szczyn dobrego Pantagruela. Owóż, aby wam krótko powiedzieć, jakim sposobem wyleczył się ze swej niemocy, pomijam tutaj, jako dla łagodnego przeczyszczenia zażył cztery beczki kolofanizowanego skamonium, sto trzydzieści osiem furgonów kasji, jedenaście tysięcy dziewięćset funtów rabarby, nie licząc innego paskudztwa. Trzeba wam wiedzieć, iż z polecenia lekarzy postanowiono uprzątnąć to, co mu dolegało na żołądku. W tym celu uczyniono szesnaście wielkich kul mosiężnych, większych niż ta, która jest w Rzymie na igle Wirgiliusza, tak urządzonych, że otwierały się w środku i zamykały na zawiasach.

Do jednej wszedł któryś z Pantagruelowych ludzi, mając z sobą latarnię i zapaloną pochodnię. I Pantagruel połknął kulę, jakoby małą pigułkę. Do pięciu innych wsiedli inni tędzy pachołkowie, każdy z piką na ramieniu.

W trzech innych było trzech chłopów, każdy z łopatą pod pachą. Do siedmiu innych wsiadło siedmiu zamiataczy, każdy ze szczotką i koszem. I połknął wszystkie kule niby pigułki. Skoro znaleźli się w żołądku, każdy otworzył zawiasy swojej kuli i wyszli z owych chałupek, a najpierw ten, który miał latarnię; i szukali przeszło pół mili miejsca, gdzie znajdowały się zepsute humory w straszliwej czeluści cuchnącej i ziejącej bardziej niż Mefitis, niż bagno kamaryńskie, niż cuchnąca sadzawka Sorbony, o której pisze Strabon. I gdyby nie to, iż sobie dobrze zantydotowali serce, żołądek i ten bukłaczek na wino, który nazywa się głową, byliby się udusili i padli od tych ohydnych wyziewów. O, cóż za zapach! O, cóż za opary! Tożby z tego narobił pachnideł na chusteczki dla dziewcząt paryskich! Wreszcie macając i szukając, zbliżyli się do onej materii fekalnej i zepsutych humorów. I znaleźli tam istną górę nieczystości. Wówczas pionierzy skoczyli żywo, aby ją rozkopać, inni zaś chwycili się łopaty i napełnili koszyki i gdy wszystko było dobrze wyczyszczone, każdy wrócił do swojej kuli.

Następnie Pantagruel połaskotał się w gardziel dla sprowadzenia wymiotów i z łatwością wydalił ich na zewnątrz, co dla niego było tyle, ile dla was jedno pierdnięcie. I radzi wyszli ze swoich pigułek. Przypominało mi to wyjście Greków z trojańskiego konia. I w ten sposób został uleczony i doprowadzony do rekonwalescencji. A z tych pigułek mosiężnych jedną macie w Orleanie, na dzwonnicy kościoła świętego Krzyża.

Rozdział trzydziesty czwarty. Zakończenie niniejszej księgi i uniewinnienie się autora

Tedy, panowie, usłyszeliście początek przeraźliwej historii mego mistrza i pana, Pantagruela. Tu uczynię koniec pierwszej księgi, głowa bowiem boli mnie trochę i czuję wyraźnie, że rejestry mej mózgownicy zamąciły się co nieco od wrześniowego moszczu. Będziecie mieli dokończenie tych historiów na najbliższy jarmark frankfurcki i tam ujrzycie, jako Panurg pojął żonę i jak mu wyrosły rogi od pierwszego miesiąca po ślubie; jako Pantagruel znalazł kamień filozoficzny i sposób sporządzania go i zażywania; i jak przeszedł Góry Kaspijskie, jako żeglował po morzu Atlantyckim i pogromił Ramibulów i zdobył Wyspy Perlańskie; jako zaślubił córę króla hinduskiego Księdzjana445; jako walczył przeciw diabłom i spalił pięć komnat piekielnych, spustoszył do cna wielką Czarną Izbę, wrzucił Prozerpinę do ognia i wybił Lucyperowi cztery zęby i jeden róg w zadku; jako odwiedził okolice Księżyca, aby poznać, czy naprawdę Księżyc nie jest cały, skoro białe głowy mają trzy jego kwadry w głowie; i tysiąc innych uciesznych gawęd ze wszystkim prawdziwych. To są istne księgi francuskiej ewangelii. Dobrej nocy wam życzę, panowie. Perdonnate mi i nie myślcie o moich błędach więcej, niźli myślicie o własnych.

Jeśli mi powiecie: „Mistrzu, zdaje się nam, że niewiele okazujecie rozsądku, spisując nam takie baśnie i duby smalone”, odpowiem wam, że wy go okazujecie jeszcze mniej, bawiąc się przy ich czytaniu. Jeśli wszelako czytacie je dla uczciwej zabawy, jako ja w zabawie i uciesze je pisałem, wówczas i wy, i ja godniejsi jesteśmy przebaczenia niż cała zgraja świętoszków, nabożnisiów, ślimaków, obłudników, bigotów, klepiróżańców, pasibrzuchów i innych tym podobnych gadów, którzy przystroili się w maski, aby świat ołgiwać. Każą bowiem wierzyć pospólstwu, iż jeno zatopieni są w kontemplacji a nabożeństwie, w postach a umartwieniu pożądliwości cielesnych, tak iż ledwo utrzymują przy życiu swoją mizerną egzystencję, a tymczasem zgoła przeciwnie, żyją sobie bardzo tłusto, folgują sobie sam Bóg wie jak, et curios sitmulant, sed bacchanalia vivunt446. Możecie to wyczytać wielkimi literami i z kolorowanym inicjałem na ich czerwonych facjatach i spasłych brzuchach, chyba że kurują siarką swoje wielebne france. A za całe studia mają jeno rozczytywanie się w książkach pantagruelicznych, nie tyle aby czas przepędzić uciesznie, ile żeby komuś zaszkodzić podstępnie: to znaczy artykułując, monartykułując, tortykułując, węsząc, myszkując, miszkując, diablikulując, to jest spotwarzając. W czym podobni są owym wiejskim urwipołciom, którzy grzebią i rozdrapują łajno małych dzieci w porze wisien i czereśni, aby odszukać pestki i sprzedać je drogistom na wyrób oliwki magelańskiej.

Od tych uciekajcie, brzydźcie się nimi i nienawidźcie ich, jak ja czynię: wierzcie mi, iż dobrze na tym wyjdziecie. I jeśli chcecie być dobrymi pantagruelistami, to jest żyć w pokoju, radości i zdrowiu i trwać w statecznym weselu, nie ufajcie nigdy ludziom, którzy zaglądają przez szparki!

Księga trzecia
Czynów i rzeczeń heroicznych bogobojnego Pantagruela, ułożona przez mistrza Franciszka Rabelego447 doktora medycyny i gwardiana Wysp Hierejskich448

Rzeczony autor błaga życzliwych czytelników, aby zechcieli powstrzymać się ze śmiechem aż do siedemdziesiątej ósmej księgi449


Przywilej króla Franciszka I450

Franciszek, z łaski Boga król Francji, do Prefekta Paryża, Namiestnika Rouen, Seneszalów Lionu, Tuluzy, Bordeaux i Poictou i do wszystkich swoich prokuratorów, urzędników albo ich zastępców, z winnym każdemu z nich pozdrowieniem.

 

Ze strony naszego umiłowanego i wiernego mistrza Franciszka Rabelego, doktora medycyny naszego Uniwersytetu w Montpellier, przedstawiono nam, iż gdy na jego prośbę udzieliliśmy mu pozwolenia na druk niektórych książek, a w szczególności na dwa tomy Czynów i rzeczeń heroicznych Pantagruela, równie uciesznych, jak i pożytecznych, drukarze przekształcili i skazili w wielu miejscach owe książki, z wielką przykrością i krzywdą dla rzeczonego petenta, i szkodą dla czytelników, bowiem postanowił z tej przyczyny powstrzymać się od ogłoszenia drukiem dalszego ciągu i dokończenia owych Czynów i rzeczeń heroicznych. Wszelako nagabywany codziennie przez ludzi uczonych i miłośników wiedzy i nakłaniany przez nich, aby wprowadził w czyn i oddał pod prasę ów dalszy ciąg dzieła, suplikował nas o udzielenie przywileju, iżby nikt nie mógł innych ksiąg drukować ani sprzedawać, jeno te, które każe umyślnie wydrukować dla księgarzy i do których dostarczy swoje prawdziwe i własne manuskrypty; a to na przeciąg dziesięciu lat następnych, począwszy od dnia i daty druku pomienionych książek. Dlatego my, w rozważeniu tej rzeczy, pragnąc, aby dobre książki rozszerzały się po naszym królestwie dla pożytku i wykształcenia naszych poddanych, udzieliliśmy rzeczonemu petentowi przywileju, prawa, licencji i pozwolenia na drukowanie i wystawianie na sprzedaż, przez sumiennych księgarzy, których sam naznaczy, rzeczonych książek i dzieł, stanowiących dalszy ciąg Czynów heroicznych Pantagruela, począwszy od trzeciego tomu; a zarazem dajemy mu prawo i możność poprawienia i przejrzenia dwóch pierwszych, uprzednio przez niego ułożonych; i pozwalamy je na nowo wydrukować lub oddać do druku i sprzedaży, zabraniając wyraźnie naszym imieniem, pod surowymi karami, pod konfiskatą książek w ten sposób wydrukowanych i karą pieniężną, wszystkim drukarzom drukowania i wystawiania na sprzedaż książek powyżej wspomnianych bez woli i pozwolenia rzeczonego petenta, w terminie następnych sześciu lat, poczynających się od dnia i daty wydrukowania pomienionych książek, pod karą konfiskaty książek tak wydrukowanych i grzywny.

W tym względzie każdemu z was, wedle jego kompetencji, daliśmy i dajemy pełną moc, zlecenie i władzę, polecamy i nakazujemy wszystkim naszym prokuratorom, urzędnikom i poddanym, aby cierpieli i pozwolili cieszyć się i posługiwać rzeczonemu petentowi tym naszym przywilejem, prawem i zleceniem, a zaś wy byście czuwali nad ich wykonaniem. Bowiem taka jest nasza chęć i wola.

Dan w Paryżu, dnia dziewiętnastego septembri, roku Pańskiego 1545, naszego panowania trzydziestego pierwszego.

Franciszek Rabelais duchowi królowej Nawary451

 
Duchu czarowny i błogosławiony,
Co odlatując hen w niebiańskie strony
Rzuciłaś twego sługę, domownika,
Którego serce wieczny żal przenika,
I ciało jego, od tej smętnej doby,
Błądzi po świecie bez czucia jakoby;
Duchu ty, zechciej dzisiaj choć na chwilę
Z przenajszczęśliwszych krain zstąpić owych,
I trzeciej księgi racz posłuchać mile
Uciesznych Czynów Pantagruelowych.
 

Przedmowa do trzeciej księgi

Wy dobre ludziska, opilce bardzo szacowne i przystojne podagryki, czy widzieliście kiedy Diogenesa, filozofa-cynika? Jeśliście go widzieli, nie zmarnowaliście swego wzroku, albo też jestem w istocie pozbawiony zdrowego rozumu i logicznego sensu. Piękna to jest rzecz widzieć blask słoneczny, czy w winie czy w dukatach! Zdaję się w tym na sąd ślepego od urodzenia, tak sławionego przez bardzo świętą Biblię: ów, rozkazem Tego, który jest wszechmocny i którego słowo natychmiast zmienia się w rzeczywistość, wezwany, aby wyraził swoje największe życzenie, niczego zgoła nie pragnął, jeno452 wzroku.

Nie jesteście też już tak bardzo młodzi, co jest cnota esencjonalna, aby móc o winku i przy winku filozofować więcej niż fizykalnie i być godnym zasięścia w onej wysokiej Radzie Bachicznej, i w niej, przepijając sobie statecznie, uradzać o substancji, kolorze, zapachu, celności, wyborności, właściwościach, przymiotach, cnotach, skutkach i dobrodziejstwie tegoż błogosławionego i upragnionego winka.

Owo jeżeliście nie widzieli tego mędrca (jak łatwo skłonny jestem przypuszczać) przynajmniej musieliście o nim słyszeć: bowiem po całym niebie i ziemi sława jego i imię aż po dziś dzień zostały jakoby dosyć głośne i pamiętne. A potem, albo się grubo mylę, albo wy wszyscy pochodzicie wszakżeż z krwi frygijskiej. I jeżeli nie macie tyle dukatów, ile miał Midas453, to przecież coś odziedziczyliście po nim; coś, co niegdyś wysoko cenili Persowie u swoich szpiegów, i czego najbardziej pragnął cesarz Antonin: od czego później i serpentyna Rohańska otrzymała miano Pięknouszki.

A jeśliście i nie słyszeli, właśnie o nim chcę wam opowiedzieć jedną historię, aby umilić wam to spełnianie winnej powinności (tedy w wasze ręce i uwaga!) pouczając was (abyście nie byli jako tabaka w rogu), że był to najstarszy i najucieszniejszy filozof swojego czasu. Jeżeli miał jakie ułomności, toć i wy je macie, i ja, i my wszyscy: nic prócz Boga nie jest doskonałe. To pewna, iż Aleksander Wielki, jakkolwiek miał Arystotelesa za nauczyciela i domownika, dzierżył go w takiej estymie, iż pragnął, przypuściwszy, że nie byłby Aleksandrem, być Diogenesem Synopijczykiem.

Kiedy Filip, król Macedonii, zamierzył oblec i zniszczyć Korynt, Koryntyjczycy, uprzedzeni przez swoich szpiegów, iż idzie przeciwko nim z wielką siłą i niezmiernym wojskiem, nie bez słuszności przerazili się srodze i wszyscy pilnie a sumiennie baczyli, aby każdy stanął przy swoim posterunku i obowiązku, aby dać odpór nieprzyjaciołom i bronić miasta. Jedni ściągali z pól do fortecy dobytek, bydło, zboże, wino, owoce, wiwendę i wszelakie zapasy. Drudzy naprawiali mury, wznosili bastiony, sypali szańce, kopali rowy, zakładali kontrminy, stawiali ostrokoły, wznosili platformy, wykopywali wilcze doły, sposobili paści, ryli kontrszkarpy, gotowali zasieki, sporządzali mosty zwodzone, ustawiali kusze, zbijali parapety, spajali barbakany, wznosili hulajgrody, wbijali palisady, rozstawiali straże, wysyłali patrole. I nikt nie szczędził fatygi, wszyscy pomagali w robocie.

Jedni kuli zbroje, polerowali pancerze, chędożyli rzędy dla koni, naczółki, koszule druciane, brygantyny, hełmy, przyłbice, nagolenniki, szyszaki, pikelhauby, tarcze, kirysy, naramienniki, koncerze, pawęże, obuszki, maczugi, kołnierze stalowe, zauszniki, ostrogi. Drudzy gotowali łuki, kusze, arbalety, katapulty, falaryki, granaty, garnki smolne i pociski ogniste; takoż balisty, skorpiony i inne narzędzia wojenne ku obronie i zniszczeniu owych Helepolidów; inni znów ostrzyli włócznie, piki, dzidy, halabardy, lance, szpontony, dziryty, strzały zatrute, pociski, partyzany, maczugi, siekiery, topory, groty, kneble; przeciągali na brusku szable, miecze, rapiery, jatagany, kordelasy, sztylety, pałasze, noże, puginały, szpady. Każdy wymachiwał swoim narzędziem, każdy odczyszczał ze rdzy swój przybór. I nie było białej głowy, by najstarszej i najstateczniejszej, która by sobie nie dała przechędożyć swojego rynsztunku; jako to wiecie, że starożytne Koryntyjki454 były waleczne i ogniste w potykaniu455.

Widząc Diogenes, iż wszyscy krzątają się z takim zapałem, a sam nie będąc przez urzędników powołany do żadnego zatrudnienia, przyglądał się przez parę dni ich dziełom, nie mówiąc ani słowa, następnie zaś, jakoby opętany duchem wojennym, opasał się płaszczem jak szarfą, odwinął rękawy aż po łokcie, podkasał się jak do zbierania jabłek, oddał jakiemuś staremu dziadydze swoje sakwy, księgi i szpargały, po czym, wyszedłszy z miasta w stronę Iranii (jest to górzysty przylądek koło Koryntu) wyszukał sobie piękną terasę; tam zatoczył swoją glinianą beczkę, która mu służyła za schronienie przeciwko dokuczliwościom niepogody i z wielką gwałtownością rozprężając ramiona, zaczął ją obracać, kręcić, wywijać, nachylać, wyrtać przewyrtać, kiwać, huśtać, hojdać, wiercić, kołować, wirować, zataczać, wytrząsać, potrząsać, przetrząsać, klepać, szturchać, pobijać, podrzucać, mordować, głaskać, klaskać, tulać, nosić, podnosić, unosić, przenosić, tarmosić, miętosić, deptać, chłeptać, kołysać, potrącać, obchodzić, obtańczać, obniańczać, hodować, całować, szorować, czarować, podkuwać, chędożyć, opalać, osmalać; staczał ją z góry w dolinę i strącał ze szczytu Kranionu, potem z dołu wytaczał ją pod górę, jako Syzyf swój kamień: tak iż niewiele brakowało, a byłby ją całą w kawałki potrzaskał. Co widząc, któryś z jego przyjaciół zapytał, co za przyczyna podnieca tak jego ciało i umysł i każe mu dręczyć tę beczkę. Zaś filozof odpowiedział mu, iż nie będąc zatrudnionym przy żadnej czynności dla dobra rzeczypospolitej, w ten sposób zabawia się przy swojej beczce, aby, pośród całego ludu krzątającego się tak gorliwie, nie świecił sam jeden bezczynnością i próżniactwem.

Podobnież ja, jakkolwiek z dala od niebezpieczeństwa, nie jestem wszelako wolny od troski456. Nie będąc tedy zaszczyconym żadną godną służbą i obowiązkiem, a patrząc, jak w całym tym wspaniałym królestwie Francji, z tej i z tamtej strony gór, każdy dziś bezustannie ćwiczy się i krząta, częścią457 około obwarowywania i obrony ojczyzny, częścią dając odpór nieprzyjaciołom lub zaczepiając ich; a wszystko w statku tak pięknym, w ordynku tak cudownym i z tak oczywistą korzyścią na przyszłość (bowiem odtąd będzie Francja ubezpieczona wspaniałymi granicami i spokój Francuzów zapewniony), iż mało mi brak, bym podzielił mniemanie dobrego Heraklita, twierdzącego, iż wojna jest macierzą wszystkiego dobrego; i rozumiem, iż wojna nazwana jest po łacinie bellum nie przez antyfrazę (jak to mniemały niektóre zakute łatacze starych łacińskich szpargałów), niby że w wojnie nie masz nic pięknego, ale po prostu i stanowczo dlatego, iż w wojnie objawia się samo dobre i piękne, a niszczeje wszystko złe i szpetne. A dowód, że tak jest, to iż król Salomon nie umiał lepiej nam przedstawić niewysłowionej mądrości boskiej, jak tylko porównując ją do porządku w obozie wojennym.

 

Nie będąc tedy powołanym i zaliczonym w szeregi zaczepne, do których mnie snać458 uznano zbyt niezdarnym i niedołężnym, a również, z drugiej strony, niewciągnięty w zastępy obrońców, bodaj do dźwigania ciężarów, kopania ziemi, sypania piasku, wszystko mi jedno co, miałem to sobie za nie byle jaki wstyd, iżbym miał zostać bezczynnym widzem tylu dzielnych, roztropnych i rycerskich osobistości, które, na widoku i ku podziwieniu całej Europy, odgrywają tę wspaniałą bajkę i tragiczną komedię; gdybym nie miał dołożyć wszelkiego wysiłku, niosąc w ofierze owo nic, moje wszystko, które mi pozostało. Bowiem zda mi się, iż niewiele chwały roście dla tych, którzy jeno gapią się otwartymi oczyma, ale zresztą oszczędzają siły, kryją dukaty, duszą pieniądze, skrobią palcem po głowie jako gnuśne ospalce, ziewają łykając muchy jako cielaki dziesięcinne, strzygą uszami jako osły arkadyjskie na dźwięki muzyki, i milczącymi minami wyrażają przyzwolenie, by inni się za nich krzątali.

Powziąwszy ten wybór a postanowienie, mniemałem, iż nie będzie to bezpożytecznym i niewczesnym ćwiczeniem, jeżeli potrzęsę nieco moją beczką diogeniczną, która jedna mi pozostała po rozbiciu się o rafy Złej Doli. Owo dokąd ja zmierzam, wedle waszego mniemania, wytrzęsując tak tą moją beczką? Na podkasaną dziewicę, sam jeszcze nie wiem. Poczekajcie trochę, niechaj pociągnę siaki taki łyczek z tej butelki: to mój prawdziwy i jedyny Helikon, to moje źródło kabalistyczne, to moje jedyne natchnienie. Z niej pociągając, myślę, rozprawiam, rozważam i roztrząsam. Po epilogu śmieję się, piszę, układam, piję. Enniusz popijając pisał, pisząc popijał. Eschylus (jeżeli wierzycie Plutarchowi in Symposiacis) pił tworząc, pijąc tworzył. Homer nigdy nie pisał na czczo. Katon nie brał pióra do ręki, póki nie popił. To wam mówię, abyście mi nie zarzucili, iż żyję bez przykładów co najznakomitszych i najgodniejszą otoczonych chwałą. A winko jest niczego i chłodne w miarę: Bóg, dobry Bóg Sabaoth, to znaczy Bóg wojska, niech będzie za to wiekuiście pochwalony. Jeżeli i wy chcecie sobie łyknąć po cichutku jeden spory albo dwa pomniejsze łyczki, nie widzę w tym nic zdrożnego, bylebyście przy tym cokolwieczek pochwalili imię Pańskie.

Skoro tedy taki jest mój los a przeznaczenie (bowiem nie każdemu jest dano459 przemieszkiwać w Koryncie460), postanowieniem moim jest służyć i jednym, i drugim; tak bardzo mierzi mnie pozostać bezczynnym a niepożytecznym. Względem sypiących wały i wznoszących mury a palisady będę czynił to, co czynili Neptun i Apollo w Troi pod Laomedonem, to co czynił Renod z Montobanu461 na schyłku swoich dni: będę posługiwał murarzom, będę gotował strawę dla budowników, a zaś po ukończonym trudzie, przy dźwięku mojej kobzy, będę ich rozweselał ucieszną gawędą. Tak, grając na swojej lirze, założył, wzniósł i zbudował Amfion wielkie i słynne miasto Tebańczyków.

Dla wojowników zasię na nowo odszpuntuję moją beczkę i kuraskiem462, który z dwóch poprzednich tomów (o ile szalbierstwo drukarzy ich nie pogmatwało i nie pofałszowało) dosyć wam jest znany, utoczę spory dzbanuszek soku z naszych korzennych faramuszków, a takoż ucieszny garniec naszych sentencyj pantagruelicznych. Jeśli chcecie, pozwalam je wam nazywać diogenicznymi. I będę dla nich (skoro nie mogę być towarzyszem broni) szczerym traktiernikiem463 orzeźwiającym, wedle mej skromnej możności ich wywczasy pobitewne; i chwalcą zaiste niestrudzonym ich przewag464 i wspaniałych czynów wojennych. I nie chybię temu zatrudnieniu przez lapathium acutum465 pana Boga, dopóki marzec nie chybi postowi, na co się hultaj z pewnością nie odważy.

Przypominam sobie wszelako, czytałem gdzieś, że Ptolomeusz, syn Lagusa, gdy jednego razu, pośród innych łupów i zdobyczy ze swoich zwycięstw, pokazał Egipcjanom w pełnym teatrze wielbłąda baktriańskiego całkiem czarnego i niewolnika dwufarbnego, tak iż jedna część jego ciała była biała a druga czarna (nie poprzecznie, wedle wysokości przepony, jako była ona niewiasta poświęcona Wenerze hinduskiej, napotkana przez filozofa Tianiana pomiędzy rzeką Hydaspem a górą kaukaską, ale w wymiarze podłużnym: rzeczy jeszcze niewidziane w Egipcie), spodziewał się, iż, przedstawiając takie dziwy, zwiększy miłość ludu egipskiego ku sobie. I cóż się zdarzyło? Za pokazaniem wielbłąda wszyscy byli przerażeni i oburzeni; zasię na widok człowieka pasiastego jedni się zeń naśmiewali, drudzy hydzili się jakoby monstrum bezecnym, stworzonym przez obłęd natury. Słowem, nadzieja jego, iż przychlebi się Egipcjanom i tym sposobem pomnoży miłość przyrodzoną, jaką dla niego żywili, zawiodła go zupełnie. I zrozumiał, iż większą rozkoszą i uciechą są ludziom rzeczy piękne, wdzięczne i doskonałe, niżeli śmieszne a poczwarne. Z czego powziął wzgardę tak dla niewolnika, jak i dla wielbłąda; i w niedługi czas, z przyczyny niedbalstwa i braku opieki, rozstali się z życiem.

Ten przykład sprawia, że bujam w niepewności pomiędzy nadzieją a obawą, ażali466, zamiast upragnionego zadowolnienia, nie znajdę samego ohydztwa; że mój skarb okaże się kawałem węgla; zamiast Wenery wynurzy się pies o dwóch głowach: zamiast przysłużyć się czytelnikom, pogniewam ich; zamiast ich rozweselić, obrażę; zamiast im się przypodobać, wstręt wzbudzę, i że mi się trafi przygoda taka jako kogutowi Eukliona, tak wsławionemu przez Plauta w jego Garnku i przez Auzona467 w jego Gryfonie i indziej, któremu za to, iż grzebiąc w ziemi znalazł skarb, ucięto szyję. Gdyby tak być miało, żaliż468 nie trzeba by zadrżeć ze strachu? Niegdyś się to przytrafiło: mogłoby się i dziś przygodzić.

Ale nie, na Herkulesa! Przeczuwam w moich słuchaczach specyficzną formę i cnotę indywidualną, którą nasi ojcowie nazywali Pantagruelizmem: dzięki tej cnocie nigdy mi za złe nie wezmą rzeczy, o których będą czuli, iż pochodzą ze szczerego, życzliwego i swobodnego serca. Toć nieraz doświadczyłem, jak przyjmowali chęć jeno samą za ważną monetę i poprzestawali na niej, jeżeli możność nie starczyła jej nadążyć.

Uspokoiwszy się co do tego punktu, wracam do mojej beczki. Hajda do winka, towarzysze! Dzieci, pijcie mi pełnym haustem. Jeśli wam nie smakuje, ostawcie. Nie jestem z owych niewczesnych natrętników, co to siłą, gwałtem a zniewagą przymuszają kompanów a landsmanów do picia, ba, gorzej jeszcze, leją w gardło i nosy zatykają. One poczciwe pijaki, one godne podagryki, one ludzie spragnione przychodzące k'mojej beczce, jeśli nie chcą, nie piją: jeśli chcą i winko przypada do smaku Wielebnemu gardziołku ich Wielmożności, piją szczerze, swobodno, śmiało, bez żadnej zapłaty i nie licząc kusztyczków. Taka jest moja ustawa. I nie bójcie się, iżby wina kiedy zabrakło, jako na weselu w Kanie Galilejskiej. Ile tylko wy odpuścicie kuraskiem, tyle drugie ja lejem doleję; i tak beczka zostanie wiekuista i niewyczerpana. Ma żywe źródło i żyłę niewyschnioną. Taki był napój zawarty w kubku Tantala, przedstawionym pod figurą u mądrych Bramanów; taka była w Hiberii góra soli tak sławiona przez Katona; taka była złota gałąź poświęcona bogini podziemnej, tak uwiecznionej przez Wirgila. To prawdziwy róg obfitości uciechy i pośmiechów. Jeśli niekiedy wam się zda, żeście go wyczerpali aż do dna, nie bójcie się, nie wyschnie. Dobra nadzieja spoczywa w nim na dnie, jako w butelce Pandory; a nie zasię rozpacz, jako we wiadrze Danaid.

Zważcie dobrze to, co powiedziałem i jaki rodzaj ludzi tu zapraszam. Bowiem (aby się nikt nie oszukał), za przykładem Lucyliusza469, który zaklinał się, iż pisał jeno dla swoich Tarentyńczyków i Konsentyńczyków, odszpuntowałem tę moją beczułkę jeno dla was, dobrzy ludzie, bibuły470 pierwszego smaku i bardzo dostojne podagryki. Łykacze wiatru, płatne mielipyski mają w zadku dosyć ukropu i dosyć mają sakiew na zwierzynę; niech pomykają gdzie chcą: tu nie dla nich polowanie. Nie mówcie mi o tych ubireconych mózgownicach, o tych zakutanych pałach, nie mówcie, błagam was, w imię i przez cześć owych czterech półd…ków, które was spłodziły i owego żywego kołka, który je wówczas zespolił. Jeszcze mniej mówcie mi o kapucach, chociaż to wszystko są pijaki zatracone, wszystkie francowate, owrzodziałe, ścigane nieugaszonym pragnieniem i nienasyconą żarłocznością. Czemu? Albowiem nie są to ludzie dobrzy, jeno źli, a źli tym złem, od jakiego codziennie modlimy się do Boga aby nas zbawił; mimo iż udają niekiedy niewinnych baranków. Toć powiada przysłowie, że nigdy stara małpa nie zdołała udać z wejrzenia wdzięcznej młódki.

Precz kundle471! Precz mi z drogi! Przecz z mego słońca, kanalio diabelska! Przychodzicie tu, kuśtykając, obwąchiwać moje wino i obsikiwać beczkę? Widzicie ten kij, który Diogenes testamentem kazał ułożyć przy sobie po śmierci, aby miał czym odpędzać i grzmocić owe maszkary i psy piekielne? Zatem precz świętoszki! Do owieczek, kundle! Precz stąd obłudniki! Do stu par diabłów, huź, huź! Jeszczeście tutaj? Gotowym ustąpić mojej cząstki w kraju Papimanii472, jeśli was dopadnę! Ks, ksss, kssss! Precz! Precz! Pójdziecie raz? Bodajeście nie mogli się wybejać, jeno pod chłostą rzemienną! Oddać urynę, jeno na szubienicy! A rozgrzać w sobie przyrodę jeno pod razami drąga!

445Księdzjan – Na wpół legendarny cesarz abisyński Prestre Jehan. [przypis tłumacza]
446et curios sitmulant, sed bacchanalia vivunt (łac.) – udają świętych, a żyją jak rozpustnicy. [przypis tłumacza]
447Trzecia księga (…) ułożona przez mistrza Franciszka Rabelego – Po raz pierwszy odsłania tu autor prawdziwe nazwisko, co dowodzi, iż musiał być bardzo pewny poparcia króla i swych duchownych protektorów. [przypis tłumacza]
448Wyspy Hierejskie – słynne z obfitości roślin leczniczych. [przypis tłumacza]
449autor błaga życzliwych czytelników, aby zechcieli powstrzymać się ze śmiechem aż do siedemdziesiątej ósmej księgi – Parodia formułki spotykanej na wielu dziełach w XVI. stulecia. [przypis tłumacza]
450przywilej króla Franciszka I – W większości wydań pism Rabelais'go dołączony jest również przywilej Henryka II, nieco rozciąglejszy, ale niemal identycznej treści. [przypis tłumacza]
451królowa Nawarry – Małgorzata de Valois, siostra króla Franciszka I, królowa Nawary, autorka słynnego Heptameronu, ceniła wysoko zabawy umysłowe, nawet w wielce swobodnej formie, i otaczała opieką liczny hufiec pisarzy, w liczbie których znajdował się i Rabelais. W ostatnich latach życia myśl jej zwróciła się ku sprawom wiary i pobożnym medytacjom. Do tego stanu ducha zawiera aluzję dedykacja III. księgi, pisana za życia królowej, która zmarła dopiero w kilka lat później, w r. 1549. [przypis tłumacza]
452jeno (daw.) – tylko. [przypis edytorski]
453Midas (…) przecież coś odziedziczyliście po nim (…) – [por.] Legenda o uszach Midasa. [przypis tłumacza]
454starożytne Koryntyjki były waleczne i ogniste w potykaniu – Słynne były hetery Koryntyjskie. [przypis tłumacza]
455potykanie – tu: walka w ręcz; szermierka, prowadzenie pojedynków. [przypis edytorski]
456ja, jakkolwiek z dala od niebezpieczeństwa, nie jestem wszelako wolny od troski – Pisane w czasie najazdu cesarza Karola V na Francję. [przypis tłumacza]
457częścią (daw.) – po części, częściowo. [przypis edytorski]
458snać (daw.) – może, podobno, przecież, widocznie, najwyraźniej, zapewne; także: sna a. snadź. [przypis edytorski]
459jest dano – dziś: jest dane. [przypis edytorski]
460nie każdemu jest dano przemieszkiwać w Koryncie – Non omnibus licet adire Corinthum (Horacy, Epistolae, I, 17). [przypis tłumacza]
461co czynił Renod z Montobanu – Wedle legendy, słynny rycerz Renaud sam sobie nałożył tę pokutę za grzechy, iż posługiwał murarzom przy budowie kościoła w Kolonii. [przypis tłumacza]
462kurasek – kurek; kranik. [przypis edytorski]
463traktiernik – restaurator a. szynkarz; właściciel i gospodarz restauracji z winiarnią. [przypis edytorski]
464przewaga (daw.) – zaleta, cnota. [przypis edytorski]
465lapathium acutum (łac.) – szczaw tępolistny. [przypis edytorski]
466ażali a. azali – czy, czy też, czy aby; (konstrukcja z partykułą wzmacniającą -li). [przypis edytorski]
467wsławionemu przez Plauta w jego „Garnku” i przez Auzona – Aulularia Plauta; Auzonius, rzymski poeta z Bordeaux (310–390). [przypis tłumacza]
468żaliż a. zaliż – czy; czy też (konstrukcja z partykułą wzmacniającą -że, skróconą do -ż). [przypis edytorski]
469Lucylius – Ennius Lucilius, satyryk rzymski w VII wieku. [przypis tłumacza]
470bibuła (z łac. bibo, bipere: pić) – pijak. [przypis edytorski]
471Precz kundle (…) – Również to zakończenie, w którym Rabelais tak agresywnie występuje przeciw swym potężnym wrogom, dowodzi, do jakiego stopnia musiał się czuć bezpieczny poparciem jeszcze potężniejszych protektorów. [przypis tłumacza]
472Papimania – por. ks. IV. [przypis tłumacza]