Free

Bezwstydnie krótkie

Text
Mark as finished
Font:Smaller АаLarger Aa

– Wcale nie barbarzyńcy. Mieli kulturę. Pamiętasz polowanie z Francewym? Zwyczajny żandarm. A co za zakąski! Kawior łyżkami. Łosoś.

– No, nie żandarm. Pułkownik.

– Nawet, proszę cię, tylko podpułkownik. No – a żona Prykowa? Pamiętasz? Co tu gadać. – Nie było wcale tak źle. – Dopóki się w parlamenty nie zaczęli bawić. – Potem, rozumie się. – Ale w każdym razie nie to, co teraz.

– A w Rosji jak było?

– A co mnie to wtedy obchodziło? Żeby nawet ludożercy. Do nas przysyłali, co mieli najlepszego. – Rubel był rubel. Wiedziałeś, co masz. – A szaszłyk barani może zły? Daj ty mi spokój. Kultura była… A teraz?…

– Dopiero ja. – Wstaję i powiadam: „Proszę o głos”. – Uważasz: w kwestii formalnej. Musieli mi dać. Powiadam: „Panie przewodniczący, proszę poddać pod głosowanie mój wniosek”. – Od razu zrobiło się cicho. – Patrzą. – No i dopiero ja: „Proszę pod głosowanie mój wniosek, żeby przerwać dyskusję”. – Zaraz, proszę cię, głosowanie. – I przeszło. (Jeszcze tylko ci, co byli zapisani. Jeden się nawet zrzekł). – Gdyby nie ja, byliby całą noc. – Potem, proszę cię, do knajpy. – Zdrowie moje pili. – Owszem – bardzo… Nie można powiedzieć… I zarząd nawet owszem. – Nie, że mnie także, tylko w ogóle…

– Taka scenka. – Przed kasą kolejową. – Tylko pan słuchaj. – Nic nie przesadzam. – Bilety kupują… Stoją: jakichś trzech obdartusów – młodzik – Żydówka – dopiero za nią kapitan wojsk polskich – Żyd – potem chłop, ksiądz, znów odrapaniec, za nim staruszka w żałobie i tak dalej. A milicjant stoi i pilnuje porządku. Żeby, broń Boże, nie inaczej, tylko właśnie tak. Mnie to niby nie obchodziło, bo ja przy innej kasie. Ale panie – jak w febrze. – No i co zrobić? – Nie mogę. – Wolę u siebie w domu. Wolę nie patrzeć. Żeby mnie ozłocili, więcej nie pojadę. – Brrr!

– On ma przekonania. Uważasz? Taki mleczak17, smyk, gołowąs. Przekonania. Powiedział mi: „średniowiecze”. – Ja ci, kundlu, średniowiecze. – Uniwersytet! – Chcesz, dobrze. – Miej przekonania, kiedyś mądry. Ale ani szeląga. Precz z moich oczu! – Powiada, że trzeba szanować. – Nie on moje, tylko ja jego. – Szkoda, że kija nie miałem pod ręką. – Powiada jeszcze: „przesądy”. – Trzeba tylko było posłuchać. – Jak na wiecu. – Szkoda, że pasa nie miałem. Ja bym mu i przekonania, i średniowiecze, i przesądy. – Jeszcze: „przedpotopowe pojęcia”. – Już nie pamiętam nawet. – Ach, ty kundlu! – Nie mam syna. – Matka chce, to niech mu posyła. – Średniowiecze.

– Wczoraj mi jeszcze powiedział: „jak pana zostawiam w biurze, jestem spokojny”. No to chyba znaczy, że ma zaufanie, że nie jestem znów taki do niczego. – A dziś. – Nie wiem, co go ukąsiło. – I to źle, i to, i to. Jak na jakiego18 parobka. – Chcę wytłumaczyć – gdzie tam – gorzej jeszcze. – Wreszcie powiada: „głupiec pan jesteś”. – Pomyślałem tylko: „gdybym był mądry, nie byłbym urzędnikiem”. – Eech, czego człowiek dla miłego chleba…

– Jak ja mogłam? Jak mogłam? Właściwie on nawet wyraźnie nie powiedział, że się ożeni. – Jeżeli kocha, powinien się ożenić. – Ale nie mówił. – A obojętny świat – tak jakby się nic nie stało. – Przechodnie chodzą po ulicy. – Tramwaje kursują. – Sklepy otwarte. – Dzieci idą do szkół. – No, a co zrobię, jeżeli nie przyjdzie? – Chyba powiem, że niegodziwiec. Ale jak mu znowu powiem, jeżeli nie przyjdzie? – Że też nie ma na całym świecie człowieka, którego się można poradzić.

– Słuchaj: jak ona wszystko prawdę. – Powiedziała, że nowina albo choroba. No i wiesz: Jadzia przecież. – Powiedziała, że jestem uczuciowa i wiele przecierpiałam. No wiesz: Kazik. Potem, że brunetka mi zazdrości, żebym się jej strzegła. (Antosia). Że blondyn mnie kocha – Powiedz tylko, skąd ona może tak wszystko wiedzieć?

– A o Bronku?

– Też. Trochę mniej wyraźnie, ale też. Powiedziała, że Kazik mnie oszukiwał, Józiek19 kocha szczerze, a o Bronku – że niby owszem, ale nie tak znów bardzo: o dwie karty dopiero za Jóźkiem. – No i pomyśl: czy można nie wierzyć?

– Bezrobocie.

– Nie wierz. Kłamstwo. – Kto chce pracować – znajdzie.

– Samobójstwa.

– Kłamstwo. Symulanci – nie wierz.

– Drożyzna.

– Złoty gospodarczy się przystosuje.

– Fabryki zamykają.

– Na osiem godzin nie warto otwierać nawet. Mają rację.

– Podatki. Licytacje.

– Dla głupców. Nie jest tak źle. Nie wierz.

17mleczak – tu: młodzik. [przypis edytorski]
18jakiego – dziś popr.: jakiegoś. [przypis edytorski]
19Józiek – dziś. popr.: Józek. [przypis edytorski]